Inwestuje w superbezpieczne aktywa. Jednak większość światowych funduszy emerytalnych na bessie ostro dostała w plecy. Oszczędności amerykańskich emerytów skurczyły się o ponad 2 bln dol. w ciągu ostatnich 18 miesięcy, a dla naszych otwartych funduszy emerytalnych bessa to tylko w tym roku ponad 24 mld zł straty. Raczej pewne jest, że w roku bieżącym stopa zwrotu z inwestycji OFE po raz pierwszy w historii będzie ujemna. Czy jednak to powód do paniki, a co gorsza do negacji wielkiej reformy emerytalnej? Nie.
Od 1 stycznia ruszą pierwsze wypłaty środków zgromadzonych w OFE. Na początku pieniądze zgromadzone w II filarze ma otrzymać kilka tysięcy kobiet. To, ile dostaną, w niewielkim stopniu jeszcze zależy od spadających bądź rosnących w tym roku indeksów giełdowych. W około 90 proc. ich emerytury pochodzić będą z pierwszego filaru, czyli z ZUS. Dopiero w 100 proc. z nowego systemu emerytalnego skorzystają ci, którzy rozpoczęli pracę w 1999 r. Mam nadzieję, że do tego czasu nazwy subprime i Lehman Brothers przejdą do historii.
Co więc powinien zrobić obecnie rząd i politycy? To, co robią teraz najlepiej, czyli niewiele. Lepiej niech gwałtownie nie dotykają się do systemu, bo pomysły, by np. ograniczyć udział akcji w portfelach funduszy, tylko pogorszą sytuację. Wręcz powinni m.in. mocniej otworzyć OFE na inwestycje za granicą, bo polski indeks WIG stracił w tym roku ponad 50 proc., a np. londyński FTSE około 35 proc. Także media nie powinny siać paniki. Spokój w takich sytuacjach jest najlepszym doradcą.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/23/jakub-kurasz-rzetelna-debata-o-ofe-a-nie-psychoza-strachu/]Skomentuj[/link][/ramka]