Wypłata świadczeń ze zreformowanego systemu emerytalnego rozpoczęła się w 2009 r. W tym roku obejmie ona kolejny rocznik – na razie tylko panie urodzone w 1950 r. i tylko te, które nie przekażą oszczędności z funduszu emerytalnego do ZUS. Możliwość taką mają kobiety, które urodziły się między 1949 a 1953 rokiem. Wtedy emerytura wypłacana jest wyłącznie z ZUS.
Obecnie emerytura pochodząca z OFE jest świadczeniem okresowym. Należy się ona kobietom do 65. roku życia. Wypłaca ją fundusz emerytalny, ale doręcza ZUS, który też ustala wysokość świadczenia na podstawie wartości środków zgromadzonych na rachunku w OFE (suma ta jest dzielona przez średni czas dalszego trwania życia wyliczony na podstawie tablic takich samych dla obu płci).
Nie każdy, kto chce otrzymywać emeryturę okresową, ma taką możliwość. Warunkiem jest uzbieranie odpowiedniego kapitału. Oszczędności w funduszu nie mogą być niższe niż 20-krotność dodatku pielęgnacyjnego (czyli obecnie 3,5 tys. zł). W przeciwnym razie pieniądze są przekazywane do ZUS.
Po ukończeniu 65 lat członkowi OFE będzie przysługiwać inne świadczenie, ale wciąż nie wiadomo jakie. Nie tak dawno zakładano, że panie, które przez jakiś czas pobierały emeryturę okresową, potem przejdą na dożywotnią.
W tym roku resort pracy przedstawił jednak inną koncepcję. Zaproponował, by Polacy sami decydowali, co zrobić z pieniędzmi zgromadzonymi w OFE. Każdy miałby tylko obowiązek uzbierania w ZUS oszczędności, które pozwoliłyby na wypłatę świadczenia w wysokości dwukrotności minimalnej emerytury (dziś byłoby to nieco ponad 1,3 tys. zł).