Towarzystwa emerytalne nie ujawniają publicznie informacji o zarobkach swoich władz. W ostatnim tygodniu minister pracy Jolanta Fedak zaapelowała do towarzystw, by były tak przejrzyste pod względem udostępniania danych jak spółki giełdowe.
Przedstawiciele PTE zapewniają, że ze wszystkich wymogów formalnych się wywiązują. – Informujemy KNF także o wynagrodzeniach kadry kierowniczej, doradców zarządu, doradców inwestycyjnych oraz pozostałych pracowników, w tym akwizytorów na etatach – mówi Wojciech Połeć, wiceprezes PKO BP Bankowy PTE.
Jednak eksperci zwracają uwagę, że podawanie tych informacji do publicznej wiadomości zwiększyłoby przejrzystość instytucji na rynku finansowym. – Nigdy dość przejrzystości – przekonuje Andrzej Nartowski, szef Polskiego Instytutu Dyrektorów. – I to mimo mojego ograniczonego entuzjazmu do tego, co robi Ministerstwo Pracy, a zwłaszcza minister Fedak.
– Byłby to element budowania zaufania między funduszami a klientami. Są to specyficzne instytucje, w których wątek komercyjny przeplata się z misją społeczną i odpowiedzialnością. Przecież składki do OFE musimy, a nie możemy, odprowadzać – podkreśla Jan Monkiewicz, były przewodniczący Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych.
Eksperci zaznaczają jednak, że apelując o ujawnienie zarobków w PTE, Fedak próbuje odwrócić uwagę od swojej porażki w batalii o obniżenie składki do funduszy. – Pani minister najwyraźniej próbuje podważyć zaufanie Polaków do PTE i zdyskredytować je w oczach opinii publicznej – uważa Magdalena Janczewska, ekspert KPP. Andrzej Rzońca, członek Rady Polityki Pieniężnej, uważa zaś, że skoro fundusze i zarządzające nimi towarzystwa nie są częścią finansów publicznych, to nie ma obowiązku, by takie informacje ujawniały.