Przypomnijmy. Jolanta Fedak, minister pracy oraz Jacek Rostowski, minister finansów w listopadzie ubiegłego roku wystąpili z pomysłem obniżenia składki, która trafia do funduszy emerytalnych z 7,3 do 3 proc. Pomysł ten resort pracy zamieścił w założeniach do zmian w ustawie o emeryturach kapitałowych opublikowanych w styczniu.
[link=http://www.rp.pl/artykul/312090,423715_Niezbedne_zmiany_czy_demontaz_systemu_emerytalnego.html]Niezbędne zmiany czy demontaż systemu emerytalnego[/link]
Od początku pomysł był mocno krytykowany. Przeciw opowiedzieli się w ramach konsultacji założeń już m.in. Michał Boni, szef doradców premiera, Komisja Nadzoru Finansowego, bank centralny czy Aleksander Grad, minister skarbu. Jak również grupa znanych ekonomistów. W środę jeden z nich Krzysztof Rybiński, w ostrych słowach mówił, że pomysł Fedak i Rostowskiego trzeba „zamordować”. Wczorajsza wypowiedź premiera wskazuje, że nie mam on planu demontować systemu emerytalnego dla ratowanie budżetu w krótkim czasie, jak oceniany był pomysł obniżenia składki do OFE.
— To dobra wiadomość przede wszystkim dla wszystkich ubezpieczonych, bo istniało zagrożenie, że będą mieć niższe świadczenia — mówi Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. Jeremi Mordasewicz z Lewiatana wskazuje zaś, że pozostaje wciąż inny problem jak zorganizować system wypłat świadczeń z II filara. To co zaproponowało ministerstwo pracy jest także krytykowane.
Wszyscy z ulgą przyjęli wypowiedź premiera, choć jego stwierdzenie, że na razie nie będzie przesunięcia składki z OFE do ZUS wskazuje, że może nastąpić powrót do tego pomysłu. Powiedział on również wczoraj, że trzeba zmusić fundusze do efektywniejszego działania.