Emerytury: dobra diagnoza, nie najlepsze rozwiązania

Nie spełniły się oczekiwania związane z reformą emerytalną. Między funduszami nie ma konkurencji. Narasta dług publiczny – uważa Jolanta Fedak, minister pracy. Eksperci podkreślali zaś, że system trzeba zmieniać, ale nie demontować

Publikacja: 23.01.2010 02:33

Janusz Śniadek, szef „Solidarności”, mówił podczas debaty, że ZUS jest jednym wielkim zobowiązaniem

Janusz Śniadek, szef „Solidarności”, mówił podczas debaty, że ZUS jest jednym wielkim zobowiązaniem państwa wobec obywateli

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Burza, która ostatnio rozpętała się wokół funkcjonowania otwartych funduszy emerytalnych, oraz nawoływanie do dyskusji, co trzeba w nich poprawić, spowodowały, że „Rz” postanowiła rozpocząć taką debatę. „Niezbędne zmiany czy demontaż systemu emerytalnego?” – z takim pytaniem zwróciliśmy się do zaproszonych do redakcyjnej debaty przedstawicieli rządu, pracodawców, związków zawodowych, ekspertów oraz przedstawicieli instytucji finansowych.

Nie sądzę, by komuś w wieku 60 lat tak rozum odjęło, by nie wiedział, co robić z pieniędzmi

Trzy tygodnie temu resort pracy przedstawił założenia do zmian w ustawie o emeryturach kapitałowych, które – zdaniem wielu ekspertów – mają na celu jedynie ratowanie budżetu i doprowadzą do demontażu wprowadzonego dziesięć lat temu systemu. Ministerstwo te ataki odpiera, a minister Fedak podkreśla, że dopiero zbiera opinie.

 

 

– System emerytalny wymaga stałych zmian. Zwłaszcza po dziesięciu latach jego istnienia

– przekonywała podczas debaty minister pracy Jolanta Fedak.

– Pilnie potrzebne jest też opracowanie systemu wypłat emerytur. Celem proponowanych przez resort zmian jest stworzenie takiego systemu i dostosowanie go do obecnych realiów.

Jej zdaniem tworzenie specjalnych zakładów emerytalnych do wypłaty świadczeń z II filara jest za drogie. A obecny system nie chroni przyszłych emerytów. Jeśli bowiem zakończą oni karierę zawodową w momencie hossy, to dostaną godziwe świadczenia, jednak nie są dostatecznie zabezpieczeni na czas bessy. Stąd też pomysł, by mogli wypłacić część pieniędzy z II filara i przeznaczyć je na dowolny cel. – W ten sposób każdy będzie zabezpieczony na starość i zyska swobodę dysponowania częścią pieniędzy – wyjaśniła. Wyraziła także wiarę w mądrość Polaków, którzy będą wiedzieć, czy lepsze jest dalsze oszczędzanie po zakończeniu kariery zawodowej, czy kupno nowego auta.

Wiceminister pracy Marek Bucior przypomniał zaś, że prezydent Lech Kaczyński między innymi dlatego zawetował ustawę o zakładach emerytalnych, bo nierozwiązana była waloryzacja wkładów, a system tworzył dodatkowe koszty.

– Bezpieczeństwo systemu powinno polegać na tym, że wszyscy są traktowani równo, to co proponuje minister Fedak, zakłada traktowanie jednych lepiej, innych gorzej – ripostował prof. Marek Góra z SGH, jeden z twórców koncepcji reformy emerytalnej. Według ekspertów na wypłatę pieniędzy będą bowiem mogli pozwolić sobie tylko nieliczni, zarabiający najwięcej.

– Zmuszanie ludzi do oszczędzania, by potem wypłacić im część pieniędzy, skazując ich być może na głodowe emerytury, nie jest słuszne. Co jeśli ktoś się pomyli i wypłaci środki w wieku lat 60, a dożyje 80? – pytał Góra. Jego zdaniem, jeśli ubezpieczony miałby jednorazowo wypłacić część kapitału, to powinno się mu raczej zaproponować obniżkę wysokości składki.

– My uwłaszczamy obywatela na części pieniędzy, dając mu możliwość decydowania – odpowiadała minister pracy. – Nie sądzę, aby w wieku 60 lat komuś tak rozum odjęło, aby nie wiedział, co robić z pieniędzmi.

 

 

– Ojcowie reformy nie sądzili, że po dziesięciu latach od momentu reformy pojawi się problem z narastającym długiem publicznym – przekonywała minister. W ten sposób odpierała medialne zarzuty, że pomysł na obniżenie składki do OFE z 7,3 do 3 proc. to dbałość wyłącznie o bieżące interesy budżetu państwa.

Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, nie zgodziła się z tym. Jej zdaniem dług narasta z powodu starzenia się społeczeństwa. To z kolei nie spodobało się minister pracy, która uznała, że problem demograficzny nie jest przedmiotem debaty. Za ważniejszy uznała fakt, że jeśli zmniejszymy dotację do ZUS, to zyskamy pokaźną sumę pieniędzy, którą będzie można zainwestować w gospodarkę i podtrzymać wzrost.

– Obniżka opłat i prowizji w funduszach emerytalnych spowodowała, że w kieszeniach podatników zostało 500 mln zł, które mogli przeznaczyć np. na inwestycje – wyjaśniła minister pracy.

Prof. Marek Góra zapewnił, że OFE nie są balastem dla finansów publicznych, a propozycja resortu pracy nie wytrzymuje krytyki. – To prawda, że rynki i gospodarka ciągle się rozwijają, stąd należy dostosowywać instytucje, w tym także OFE, do zmieniającej się rzeczywistości – wyjaśnił profesor. – Jednak, zmieniając wyłącznie system księgowania z memoriałowego na kasowy, niczego dla finansów państwa nie zmienimy, zmieni się wyłącznie wynik na papierze. A właśnie do tego można sprowadzić propozycję resortu zakładającą zmniejszenie składki przekazywanej do OFE. To jedynie sztuczka księgowa – tłumaczył.

Ekonomista podkreślał, że kompromitująca dla tej propozycji jest nie tylko chęć dokonania skoku na kasę, ale również fakt, że tak naprawdę – wbrew zapewnieniom – nie ma ona na celu ochrony interesów przyszłego emeryta. – To nie jest sztuczka księgowa – ripostowała minister.

Byłej szefowej resortu pracy Joannie Kluzik-Rostkowskiej pomysł obniżenia składki do OFE też się nie spodobał. – Przesunięcie pieniędzy do ZUS oznacza zaksięgowanie mojej wyższej emerytury za 15 – 20 lat. Czyli wtedy w budżecie będą musiały się znaleźć też większe pieniądze. Czy rząd to wziął pod uwagę? – pytała Kluzik-Rostkowska. Nie przekonują jej argumenty, że propozycja, by móc jednorazowo zabrać oszczędności z OFE, wynika z dbałości o ubezpieczonych. – Jeśli tak, to dlaczego mam z tych pieniędzy skorzystać za 15, 20 lat, a nie teraz? Bo teraz te pieniądze są potrzebne dla ZUS, a właściwie na bieżącą wypłatę świadczeń. Mówmy o tym otwarcie – powiedziała.

A minister Fedak szybko odpowiedziała. – Nie wiem, jak to jaśniej wytłumaczyć. My staramy się zachować jądro tej reformy. Zostawiamy indywidualne konta i dajemy ludziom katalog możliwości.

Ewa Lewicka podkreśliła zaś, że dwa filary systemu emerytalnego, czyli ZUS i OFE nie powstały po to, by ze sobą konkurować, tylko aby się uzupełniać. – Pani minister traktuje je jako konkurencyjne – powiedziała.

 

 

Marek Góra bronił zakwestionowanej przez minister pracy koncepcji innego zapisania długu publicznego. – Przedefiniowanie to zastosowanie jednolitych kryteriów dla różnych części systemu emerytalnego – przekonywał Marek Góra. Przypomniał, że część repartycyjna, jaką zarządza ZUS, wymaga dodatkowego zasilenia i w ten sposób także tworzy dług publiczny. Jego argumenty, iż należy oddzielić od siebie dług fiskalny, jaki powstaje w ZUS, i autonomiczny, związany z OFE, nie przekonały szefowej Ministerstwa Pracy. – Dług jest długiem, bez względu jak będziemy zaklinali rzeczywistość – mówiła.

My staramy się zachować jądro tej reformy, ale dajemy ludziom katalog możliwości wykorzystania pieniędzy

Chociaż minister prosiła, by wszyscy prowadzili dyskusję w sposób, który nie prowadzi do obrażania adwersarzy, za chwilę mówiła: – Państwo rozumujecie jak za króla Ćwieczka, tak jakby to był początek lat 90., gdy ludzie nie mieli kart kredytowych, nie znali się na bankowości, nie byli przedsiębiorczy. Oni mogą sami decydować, jak chcą wykorzystać pieniądze emerytalne.

Dodała także, że nie zmienia całego systemu. Obniża jego koszty i zmniejsza zyski towarzystw emerytalnych, które zarządzają funduszami emerytalnymi.

Marek Bucior, wiceminister pracy, mówił, że nie możemy mówić o tym, że istnieje nowy system. On się dopiero tworzy, bo po to, by system istniał, musi wypłacać świadczenia.

Uczestnicy debaty krytycznie ocenili pomysł resortu pracy.

 

 

Paweł Pelc, wiceprezes stowarzyszenia UNFE, przyznał, że resort pracy dobrze zdiagnozował problemy emerytalne, ale jego sposoby zaradcze nie są optymalne. Według niego ustawa o zakładach emerytalnych miała słabości: brak waloryzacji inflacyjnej, zbyt skomplikowany system instytucji wypłacających środki, ale obecny pomysł MPiPS też skrytykował. – Istnieje rozwiązanie alternatywne, które polega na umożliwieniu wypłacania emerytur przez istniejące towarzystwa ubezpieczeń na życie. Jeśli obniżymy składkę i oddamy wypłatę emerytur ZUS lub oddamy ją jednorazowo ludziom, to OFE stają się niepotrzebne – tłumaczył były wiceprezes UNFE.

Marek Bucior sięgnął do raportu nadzoru emerytalnego „Bezpieczeństwo dzięki konkurencji”, jaki opublikowano dziewięć lat temu. Jednym z autorów jest Paweł Pelc. Zacytował fragment z propozycją wprowadzenia jednorazowych wypłat. Odrzucił też zarzut, że resort koncentruje się tylko na kwestiach związanych z OFE. Przypomniał m.in. o zmianach wprowadzonych do IKE (podniesieniu limitu wpłat oraz możliwość rozłożenia wypłaty na raty).

Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ „S”, grzmiał podczas debaty: – Czym dzisiaj jest ZUS? Jedną wielką dziurą, którą gwarantuje państwo.

Jego zdaniem za kilkanaście lat sytuacja w ZUS będzie jeszcze bardziej dramatyczna i to nie tylko z przyczyn demograficznych. – Rząd nie dba o stronę dochodową. Gdyby dane były publikowane, to zdziwilibyśmy się, ile osób z elit, także warszawskich, płaci składki do KRUS albo w minimalnym wymiarze. Tylko „frajerzy” płacą ZUS – mówił. Według szefa „S” potrzebne są działania, które uzależnią wysokość składki emerytalnej od zarobków, a nie formy pracy.

Profesor Wojciech Otto z Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z autorów koncepcji reformy, choć mówił żartobliwie, to nie żartował. – Zastanawiałem się, co może być takim papierkiem lakmusowym sprawdzającym, czy propozycje resortu są „skokiem na kasę”, czy „dbałością o ubezpieczonego”. Gdyby pani minister wprowadziła pełną możliwość przenoszenia się z OFE do ZUS i z ZUS do OFE, to uwierzyłbym w prawdziwość działań na rzecz dobra emerytów. Sam chętnie przeniósłbym całą składkę do OFE.

Ale – zdaniem profesora – to nie jest możliwe, bo w ZUS co prawda są indywidualne konta, ale nie ma na nich pieniędzy.

Minister Fedak powtarzała. – Wierzę w mądrość Polaków, z obserwacji wiem, że teraz, gdy mają możliwość dostawania emerytury z OFE lub powrotu do ZUS, to wracają do ZUS, bo to daje im większe świadczenie. A pan, panie profesorze nie daje im wyboru, karze im płacić do OFE, a jak nie wiedzą do jakiego, to pan za nich losuje – mówiła.

 

 

Zdaniem minister pracy „ojcowie” reformy nie przewidzieli także innych problemów, które dziś wiążą się z działaniem II filara. To m.in. brak konkurencji między funduszami, ceną usług i zawartością portfela inwestycyjnego. – Musieliśmy administracyjnie obniżyć opłaty, bo towarzystwa same nie bardzo chciały to zrobić – powiedziała Fedak.

Wielu obecnych na sali podkreślało, że najważniejsze dziś jest zwiększenie efektywności II filara. Tego samego zdania jest zresztą Michał Boni, szef doradców premiera, który nie mógł wziąć udziału w debacie, ale przesłał nam opinię do założeń resortu pracy (ramka obok).

– OFE przedstawiane są jako krwiożercze instytucje. A trzeba się zastanowić, co zrobić, aby ich stopy zwrotu były jak najwyższe – mówiła Magdalena Janczewska, ekspert KPP.

Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, przekonywała, że jej organizacja od dawna przedstawia propozycje zwiększenia efektywności OFE. Chodzi np. o wprowadzenie tzw. benchmarków zewnętrznych, czyli to, do czego porównuje się stopy zwrotu osiągane przez fundusze emerytalne. – Od dawna walczymy, aby OFE zaczęły porównywać się z innymi instytucjami inwestującymi na rynku, a nie tylko między sobą – mówiła Ewa Lewicka. Opowiedziała się także kolejny raz za systemem multifunduszy, czyli za tworzeniem dodatkowych typów funduszy. Takich, które chronią kapitał na kilka lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego (typ B), oraz tych dla młodych osób, które aktywnie będą inwestowały ich składki (typ C). Jej zdaniem należy dokonać przeglądu II filara i następnie wprowadzić zmiany. Apelowała o powołanie grupy roboczej.

– To prawda, że wypłaty z części kapitałowej są uzależnione od sytuacji na rynku, ale obniżenie poziomu składki przekazywanej do OFE nie jest dobrą odpowiedzią na ten problem. Lepszą jest powrót do koncepcji funduszy typu A i B – tłumaczył Paweł Pelc.

Wojciech Nagel, ekspert BCC i wiceprzewodniczący rady nadzorczej ZUS, przypomniał, że rok temu na posiedzeniu Komisji Trójstronnej sugerował, że potrzebne jest wprowadzenie różnych rodzajów funduszy emerytalnych, zmiana wysokości opłat i prowizji, a także reforma systemów specjalnych. – Resort skoncentrował się tylko na obniżaniu opłat i prowizji – stwierdził Nagel. Według niego nawet lista spraw, które przedstawił do rozstrzygnięcia minister Boni, jest zbyt wąska. – Zacznijmy poważną debatę – zaproponował.

 

 

Ekonomista Maciej Stańczuk, prezes WestLB, podsumowując debatę, wyraził nadzieję, że we wszystkich planowanych zmianach chodzi o reformę, a nie demontaż systemu emerytalnego. Jego zdaniem nie należy zbyt mocno majstrować przy systemie emerytalnym. Zwłaszcza że powstał on po to, by politycy nie mieli wpływu na wysokość emerytur.

– To, co stało się z Funduszem Rezerwy Demograficznej, pokazuje, że nie należy długoterminowego interesu publicznego zamieniać na krótkowzroczny interes polityczny – mówił Maciej Stańczuk. Dziś zaś najważniejsze jest zwiększanie efektywności całego systemu.

Rozwiązania problemu rosnącego deficytu finansów publicznych spowodowanego przekazywaniem pieniędzy do OFE należy upatrywać zaś w dyskusji nad zmianą klasyfikacji funduszy emerytalnych przez unijne biuro statystyczne Eurostat. Taką szansę daje przyszłoroczna prezydencja Polski w UE.

—Aleksandra Fandrejewska

Elżbieta Glapiak

 

 

Trzy tygodnie temu resort pracy przedstawił założenia do zmian w ustawie o emeryturach kapitałowych, które zdaniem wielu ekspertów mają na celu ratowanie budżetu. Ministerstwo zaproponowało nowe rozwiązanie dotyczące wypłaty świadczeń z pieniędzy zbieranych w OFE – tzw. wypłatę jednorazową. Jeśli osoba zgromadzi w ZUS pieniądze, które pozwolą wypłacić dwukrotność minimalnego świadczenia (dziś to ok. 1,35 tys. zł) będzie mogła dowolnie zdecydować, co zrobić z oszczędnościami zgromadzonymi w OFE – czyli czy dalej oszczędzać np. w IKE, czy może wypłacić i spożytkować je na inny cel. Resort wycofał się więc z tzw. renty dożywotniej wypłacanej przez nowe instytucje – zakłady emerytalne.Zapisał też w założeniach obniżenie składki do OFE z 7,3 do 3 proc. Tym samym więcej pieniędzy byłoby zapisywanych na koncie w ZUS.

Oszczędzający w OFE, gdy ukończą 55 lat (kobiety) lub 60 lat (mężczyźni), będą mogli zdecydować o przekazaniu już zgromadzonych oszczędności do ZUS. Nie będzie zatem tworzonych specjalnych, dodatkowych funduszy B, które chronią kapitał zgromadzony na starość. Funkcję funduszu B przejmie zatem ZUS.

 

 

 

Proponowane zapisy pozostają w sprzeczności zarówno z interesami przyszłych emerytów, jak i podatników – napisał szef doradców premiera Michał Boni. To zdanie znalazło się w opinii do założeń zmian w prawie o emeryturach kapitałowych przedstawionych przez Ministerstwo Pracy. Minister przekazał je redakcji przed piątkową debatą, w której nie mógł uczestniczyć. Żaden pomysł resortu zawarty w założeniach nie przypadł do gustu Michałowi Boniemu. Jego zdaniem jednorazowa wypłata całości lub części środków zgromadzonych w OFE rodzi negatywne konsekwencje dla większości, w tym dla osób słabo zorientowanych w zasadach funkcjonowania rynku finansowego i ubezpieczeniowego oraz osób, które będą żyły ponadprzeciętnie długo. Minister krytykuje też pomysł obniżenia składki do OFE. Nie zgadza się ze stwierdzeniem, że jej zmniejszenie zwiększy wysokość emerytur. Niższa składka oznaczałaby też niższą stopę zwrotu z kapitału emerytalnego uzbieranego w OFE. Będzie to miało też negatywne konsekwencje dla prywatyzacji.

Jego zdaniem istniejące obecnie problemy należy rozwiązywać innymi niż zaproponowane sposobami. Pilne jest podjęcie dyskusji nad rozwiązaniami zwiększającymi efektywność funkcjonowania II filara. A te to jak czytamy w opinii: „wprowadzenie funduszy o różnym poziomie ryzyka, wprowadzenie benchmarku zewnętrznego oraz powiązanie go z nową strukturą wynagradzania PTE (za wyniki) i strategią wyjścia z limitów inwestycyjnych czy zmiany ujednolicające zasady klasyfikacji obu części systemu emerytalnego”.

Burza, która ostatnio rozpętała się wokół funkcjonowania otwartych funduszy emerytalnych, oraz nawoływanie do dyskusji, co trzeba w nich poprawić, spowodowały, że „Rz” postanowiła rozpocząć taką debatę. „Niezbędne zmiany czy demontaż systemu emerytalnego?” – z takim pytaniem zwróciliśmy się do zaproszonych do redakcyjnej debaty przedstawicieli rządu, pracodawców, związków zawodowych, ekspertów oraz przedstawicieli instytucji finansowych.

Nie sądzę, by komuś w wieku 60 lat tak rozum odjęło, by nie wiedział, co robić z pieniędzmi

Pozostało 97% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami