– Jeśli chcemy zaoferować Polakom jednorazową wypłatę świadczeń z II filara, musimy zmniejszyć składkę do OFE – mówi Marek Bucior, wiceminister pracy. Ma ona spaść z 7,3 do 3 proc. Właśnie taką zmianę zaproponowali w listopadzie 2009 r. ministrowie pracy i finansów. Resort pracy przygotował właśnie nowelizację ustawy o emeryturach kapitałowych, która reguluje sposób wypłaty świadczeń z II filara. Zakłada ona, że docelowa emerytura nie będzie wypłacana przez odrębne instytucje, czyli zakłady emerytalne, jak proponowano wcześniej. Według Marka Buciora to zbyt drogie rozwiązanie.
Nowe założenie jest takie, że jeśli ktoś zgromadzi w ZUS pieniądze, które pozwolą wypłacić dwukrotność minimalnej emerytury (dziś to ok. 1,35 tys. złotych), będzie mógł wypłacić środki zgromadzone w funduszu emerytalnym na dowolny cel albo wpłacić je na Indywidualne Konto Emerytalne (III filar) i otrzymywać pieniądze w ratach. Jeśli jednak wysokość środków w ZUS nie będzie wystarczająca, to zostanie uzupełniona tymi z OFE. Klient będzie mógł też zdecydować, że wszystkie pieniądze zaoszczędzone w II filarze chce wpłacić do ZUS i mieć wyższe świadczenie.
– Dajemy ludziom prawo wyboru. Gwarantujemy świadczenie w postaci 200 proc. minimalnego oraz prawo własności do środków w OFE – mówi Bucior.
Zdaniem ekspertów to kolejny zły pomysł resortu pracy, który ich zdaniem ma na celu rozmontowanie systemu emerytalnego. – To nie wybór tego, jaka instytucja dostarczy mi emeryturę. Jedyną będzie ZUS. Ta koncepcja niczemu nie służy – mówi jeden z naszych rozmówców. Prof. Wojciech Otto z Uniwersytetu Warszawskiego jest bardziej dosadny. – To absurdalny i kompletnie nieprzygotowany pomysł – zaznacza.
Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów, uważa, że zabranie funduszom emerytalnym istotnej części środków oznacza praktycznie likwidację II filara. – Przyszła emerytura miała zależeć od wysokości zgromadzonych środków oraz przewidywanego dalszego czasu życia. Nie ma powodu do zmiany tego założenia – mówi prof. Gomułka.