Czy fundusze inwestujące w Brazylii, Chinach czy Indiach to dobry sposób na oszczędzanie na emeryturę?

Decydując się na IKE, spośród szeregu funduszy inwestujących w akcje, możemy również wybrać inwestycje na dość egzotycznych rynkach. Czy jednak fundusze i subfundusze „Azji i Pacyfiku”, „Akcji tureckich”, „BRIC” (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny), to dobry wybór jeżeli mamy przed sobą perspektywę przynajmniej kilkunastu lat oszczędzania? Cechą charakterystyczną tzw. rynków wschodzących jest możliwość osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków, kosztem wyższego ryzyka związanego ze znacznymi wahaniami wartości inwestycji. Generalnie podczas koniunktury, na rynkach wschodzących można nieźle zarobić, a podczas bessy równie dużo stracić.
Dlaczego rynki wschodzące
– Jeżeli rozpatrujemy przypadek młodego inwestora, nastawionego na 20-30 letnią perspektywę inwestycji, wybór bardziej agresywnego modelu inwestycji wydaje się racjonalny – uważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor Departamentu Inwestycji w Investors TFI. – W horyzoncie długoterminowym np. 10 lat atrakcyjniejsza wydaje się inwestycja w fundusze zaangażowane na rynkach wschodzących, w tym także na rynku polskim. Tradycyjnie inwestorzy mogli oczekiwać niższej stopy zwrotu na rynkach dojrzałych, ale przy większej przewidywalności. Obecnie wydaje się, że profil zysku i ryzyka przesunął się wyraźnie na korzyść Polski czy też innych krajów rozwijających się – zgadza się Piotr Lubczyński, zarządzający portfelami w KBC TFI.

Zdaniem większość ekspertów rynki wschodzące będą się w dalszym ciągu rozwijać szybciej niż rynki rozwinięte. – Rozwój tzw. emerging markets można podzielić na dwie fazy. W pierwszym etapie wzrost gospodarczy jest napędzany eksportem do krajów rozwiniętych, tanią siłą roboczą inwestycjami w infrastrukturę – tłumaczy Mauro Ratto, szef inwestycji na Europę i Azję w Pioneer Investments. – Te czynniki sprawiały, że stopy zwrotu z inwestycji na rynkach wschodzących były wysokie. Obecnie też tak będzie, dlatego że kraje te zaczynają przechodzić w drugą fazę rozwoju, gdy wzrost gospodarczy jest napędzany popytem wewnętrznym i konsumpcją. Tak już jest np. w Turcji. W Chinach, wraz z przekroczeniem PKB na poziomie 10 tys. dolarów per capita, również rozpocznie się faza wzrostu napędzanego konsumpcją – dodaje. Jego zdaniem bardzo perspektywicznym rynkiem są obecnie Indie, dlatego, że wciąż są jeszcze głęboko w pierwszej fazie, a to oznacza, że wzrosty na tym rynku będą trwały jeszcze relatywnie długo.

Dobry wybór, ale… –

W ostatnich paru latach tradycyjne postrzeganie rynków rozwiniętych i rozwijających się, jako mniej lub bardziej ryzykownych, znacznie się zmieniło. Widząc, zarówno słabe stopy zwrotu, jak i wysoką zmienność na rynkach akcji w USA, Japonii czy Europie, trudno jest obecnie stwierdzić, że są to rynki bardziej przewidywalne i stabilniejsze od emerging markets – zwraca uwagę Niedzielewski.

Oznacza to, że niższy zwrot z inwestycji na tych rynkach nie jest okupiony proporcjonalnie niższym ryzykiem. – Kryzys zadłużeniowy, który dotknął USA czy kraje UE, narastał latami. Jego całkowite rozwiązanie potrwa prawdopodobnie także wiele lat i będzie skutkować niższą dynamiką wzrostu gospodarczego w tych krajach, co znajdzie swoje odzwierciedlenie w odpowiednio niższej stopie zwrotu z akcji notowanych na giełdach rynków dojrzałych – przewiduje Lubczyński. – Wydaje mi się, że perspektywy demograficzne oraz trendy w konsumpcji, dają, w kolejnej dekadzie, przewagę rynkom wschodzącym, które powinny zachowywać się lepiej niż rynki rozwinięte. Dlatego, mając długoterminową perspektywę oszczędzania, znaczną część środków przeznaczyłbym na akcje z emerging markets – podsumowuje zarządzający z Investors TFI. Podkreśla jednak, że ze względu na różnorodność tych rynków i odmienne ryzyka z nimi związane (podczas gdy Wenezuela wyraźne zyskuje na wzrostach cen ropy naftowej, Turcja na tym traci), dobrze nie stawiać na jedno czy dwa państwa, ale wybrać zdywersyfikowany model inwestycji, dając ekspozycję przynajmniej na kilka różnorodnych rynków.

Jak długo będzie trwał wschód?

Czy w ciągu 30 lat oszczędzania na emeryturę, a taką perspektywę ma przed sobą młody inwestor, rynki obecnie wschodzące nie staną się już rynkami rozwiniętymi, a ich miejsca nie zajmą rynki obecnie uznawane za „graniczne” (taki status mają teraz m. in. Wietnam, Nigeria czy Kazachstan)? Przypuszczalnie tak. Niestety nie sposób sformułować prawdopodobny scenariusz. – Obecnie świat zmienia się tak szybko, że stawianie prognoz na 30 lat absolutnie mija się z celem. W tym okresie doświadczymy jeszcze nie jednej hossy i bessy zarówno w kraju jak i zagranicą – uważa Paweł Cymcyk z ING TFI. Zgadza się z nim Lubczyński – Prognoza zachowania rynków w takim horyzoncie jest niezwykle trudna. Przy tak długiej perspektywie wskazana jest okresowa ocena względnej atrakcyjności poszczególnych rynków czy krajów.

Korzystne subfundusze

Dobrze więc wybrać sposób oszczędzania umożliwiający zmianę profilu inwestycji w trakcie jej trwania. Również dlatego, że z wiekiem nasza skłonność do ryzyka maleje, a to oznacza, że rośnie potrzeba bezpieczeństwa oszczędności.

Taką możliwość stwarza program oszczędzania oparty o fundusz parasolowy, składający się z subfunduszy. To rozwiązanie umożliwia przenoszenie pieniędzy pomiędzy poszczególnymi subfunduszami, np. akcji i obligacji, bez wycofywania pieniędzy z funduszu parasolowego. Oznacza to, że przy zmianie profilu inwestycji z agresywnej na bezpieczną nie musimy zapłacić podatku od zysków kapitałowych, tzw. „podatku Belki”, który zapłacimy dopiero w momencie ostatecznego zakończenia inwestycji.

 Gdy apetyt na ryzyko jest umiarkowany – Jarosław Niedzielewski, zarządzający w Investors TFI

W przypadku inwestorów, którzy z jednej strony akceptują ryzyko związane z akcjami, ale z drugiej strony wolą zainwestować swoje oszczędności w coś bardziej namacalnego i bliskiego, dobrym rozwiązaniem jest wybór funduszu polskich spółek, w szczególności mniejszych i  średnich. Chociaż w ostatnich latach fundusze te zachowywały się dość słabo na tle rynku to jednak w dłuższej perspektywie, a taką przyjmujemy w inwestycjach nakierowanych na oszczędzanie, to właśnie segment mniejszych firm, najbardziej uzależniony od polskiego poziomu konsumpcji i inwestycji, powinien wygenerować znaczące stopy zwrotu. Zwrot z takiej inwestycji powinien kształtować się pomiędzy zyskiem z rynków wschodzących, a wzrostem osiągniętym na rynkach rozwiniętych, czyli analogicznie do sytuacji polskiej gospodarki, która nie jest już typowym rynkiem emerging markets, ale nie jest jeszcze rynkiem rozwiniętym. Ponieważ Polska ma szansę stać się za parę lat gazowym eldorado, poszukując najlepszych inwestycji w akcje na kolejne dekady , być może warto jest zostawić istotną część oszczędności w naszym kraju.

Rynki wschodzące (j. ang. emerging markets), to grupa krajów, których gospodarki rozwijają się dynamicznie głównie ze względu na duży udział inwestycji w produkcie krajowym brutto. Zgodnie z prognozami Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2011 r. PKB krajów wschodzących wzrośnie o  6,4 proc., w przyszłym roku o 6,1 proc.. W państwach rozwiniętych wzrost ten wyniesie odpowiednio 1,6 proc. oraz 1,9 proc.. W większości przypadków za dużym za potencjałem wzrostowym rynków wschodzących stoi ich sytuacja demograficzna – dodatni przyrost naturalny napędzający popyt wewnętrzny. Ze względu na znaczne tempo wzrostu PKB, kraje rozwijające się często są atrakcyjnym miejscem lokowania kapitału. Potencjalna stopa zwrotu z inwestycji na rynku kapitałowym jest wyższa niż w krajach dojrzałych. Inwestorzy muszą się jednak liczyć z większym ryzykiem związanym z mniejszą stabilnością tych rynków. Kraje wschodzące to bardzo niejednorodny zbiór, do którego zaliczane są gospodarki o różnym profilu. Czynnikiem decydującym o przynależności do tej kategorii rynków jest etap rozwoju gospodarczego mierzonego PKB na mieszkańca oraz tempem wzrostu PKB.