Po tym jak rząd obniżył wiek emerytalny, większość z nas będzie dostawać świadczenie minimalne. Aby mieć więcej, trzeba będzie dłużej pracować, a także więcej oszczędzać na starość.
Nawet 70–75 proc. osób urodzonych po 1975 r. może na emeryturze dostawać jedynie gwarantowane świadczenie minimalne – ostrzegają eksperci. W 2017 r. była to grupa zaledwie 3–4 proc. emerytów.
Obecnie minimalne świadczenie sięga ok. 860 zł na rękę. To niewiele, nawet mniej niż minimum socjalne (czyli kwota niezbędna do utrzymania standardu życia na niskim, socjalnym poziomie – dla jednoosobowego gospodarstwa domowego emeryta wynosi ono 1123 zł). – Mówiąc wprost, większość z nas będzie dostawać głodowe emerytury – zaznaczył Andrzej Rzońca, główny ekonomista Platformy Obywatelskiej na debacie emerytalnej zorganizowanej przez Fundację FOR.
Misja niewykonalna?
Jak się przed tym obronić? Najprościej byłoby wydłużyć ustawowy wiek emerytalny, tak by „zmusić” Polaków do dłuższej pracy. Tak zrobiły, lub są w trakcie tego procesu, wszystkie państwa UE. – Moim zdaniem w Polsce stało się to jednak niewykonalne – zauważył Rzońca. – Rząd PiS pokazał, że można cofnąć każdą reformę. Teraz nikt nie będzie chciał ponosić dużych kosztów politycznych takiej decyzji, skoro i tak następca miałby to wszystko odkręcić – argumentował Rzońca.