Przyglądając się planom wprowadzenia PPK nie sposób odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z niekonsekwencją rządzących jeśli chodzi o retorykę i przekaz społeczny w kontekście likwidacji OFE i tworzenia PPK.
W przyszłym roku czeka nas prawdopodobnie kolejna na przestrzeni ostatnich lat ważna zmiana w systemie emerytalnym polegająca na wprowadzeniu dobrowolnych Pracowniczych Planów Kapitałowych. Projekt ustawy jest obecnie w fazie konsultacji, zaś sama ustawa, od początku firmowana przez premiera Morawieckiego, już dzisiaj nazywana jest flagowym, obok 500+, programem rządowym.
Za wprowadzeniem dobrowolnych planów emerytalnych podaje się przede wszystkim argument niewystarczających świadczeń emerytalnych z systemu obowiązkowego. Przyglądając się tym planom nie sposób jednak odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z niekonsekwencją rządzących jeśli chodzi o retorykę i przekaz społeczny w kontekście likwidacji OFE i tworzenia PPK.
Jeszcze niedawno, z prawej i lewej strony sceny politycznej słyszeliśmy, że kapitałowa część systemu emerytalnego jest nam niepotrzebna i służy jedynie bogaceniu się instytucji finansowych. Obecnie przekonuje się nas, że jest ona wręcz niezbędna.
W gruncie rzeczy, OFE i PPK mają ze sobą wiele wspólnego, chociażby ten sam cel uzupełnienia świadczeń z repartycyjnej i zarządzanej publicznie części systemu emerytalnego, ten sam mechanizm finansowania, formę funduszy inwestycyjnych, podobne rodzaje ryzyka, na które narażony jest uczestnik, i w końcu te same instytucje finansowe zarządzające zgromadzonym kapitałem i ten sam rynek finansowy.
O ile OFE przez długi czas pozostawały obowiązkowe, tak PPK mają mieć charakter quasi-obowiązkowy. W proponowanych planach pracowniczych, nawet jeśli pracownik zadeklaruje brak chęci uczestnictwa, co 2 lata będzie zapisywany ponownie, określona jest też wysokość jego składki oraz wymuszona regularność wpłat.