„Dojdzie do tego, że taka, co rzuciła szkołę w wieku 18 lat i narobi sobie, za przeproszeniem, dzieci, będzie patrzyła z satysfakcją i pogardą na kobietę, która spała po trzy-cztery godziny, łącząc wychowywanie potomstwa z pracą, nauką i dbaniem o związek z partnerem/mężem”.
„Niestety faktycznym adresatem jest największy beneficjent 500+, czyli ludzie, którzy od lat specjalizują się w przytulaniu świadczeń socjalnych”. „Chore zmiany”. „Państwo wychowuje pasożytów niestety. Ludzie powinni najpierw coś wrzucić do tego „wora”, a później wyciągać rękę. Dzieci z patologii nie pójdą do pracy, bo na przykładzie rodziców zobaczą, że da się żyć z MOPS”. „Masakra i wielka niesprawiedliwość”.
Tak część internautów komentuje projekt ustawy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym dla osób, które na skutek długoletniego zajmowania się dziećmi nie wypracowały emerytury minimalnej lub ich emerytura jest niższa od najniższego świadczenia. Program mama 4+ ma objąć ok. 86 tys. kobiet i mężczyzn, jeśli spełnią ustawowe kryteria.
Komentujący podnoszą, że pomysł ten jest krzywdzący dla matek, które niekiedy nadludzkim wysiłkiem łączą życie rodzinne z zawodowym. Zdaniem wielu jest powrotem do modelu, w którym kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna pracą, jakby w polskim społeczeństwie od kilkudziesięciu lat nie zaszły żadne zmiany. W dyskusji o ustawie częste są odwołania do zasad sprawiedliwości społecznej, a ściślej jej braku i zadawane (skądinąd słuszne) pytanie, czy w Polsce praca zawodowa będzie jeszcze opłacalna, podobnie jak podejmowanie wysiłku uzyskania wyższego specjalistycznego wykształcenia.
Naiwny byłby pogląd, iż projekt emerytury za macierzyństwo nijak się ma do zbliżających się wyborów parlamentarnych. Warto jednak przypomnieć, jak dramatyczna i groźna jest polska sytuacja demograficzna.
Wedle szacunków obejmujących współczynnik dzietności w 224 krajach (od największego do najmniejszego w 2018 r.) Polska plasuje się na 212 miejscu. Odnotowuje też najniższy współczynnik narodzin z wszystkich krajów rozwiniętych. Dla gospodarki w ogóle, a dla przyszłych emerytur w szczególności to sytuacja dramatyczna. Jeśli się nie zmieni, na nasze emerytury nie będzie komu pracować.