W ciągu 7 lat liczba osób bez prawa nawet do emerytury minimalnej wzrosła dziesięciokrotnie. Pracodawcy są zaniepokojeni.
Wzrost liczby osób pozbawionych prawa do emerytury na najniższym gwarantowanym poziomie jest gwałtownie narastającym zjawiskiem. O ile w 2011 r. takich osób było ok. 24 tys., wg danych ZUS o w marcu 2014 r. ich liczba sięgnęła ok. 92,5 tys. W marcu 2018 r. liczba osób pozbawionych prawa do najniższego świadczenia emerytalnego osiągnęła poziom ok. 234 tys. Prowadzi to do konkluzji, że w okresie 7 lat skala występowania tego bardzo niepokojącego zjawiska wzrosła nawet 10-krotnie. W marcu 2017 roku nastąpiła znacząca podwyżka emerytury minimalnej, czego konsekwencją jest bardzo istotny wzrost liczby osób otrzymujących emerytury poniżej minimalnego poziomu, który nastąpił w tym samym roku – zwiększyła się ona wówczas do ok. 208,9 tys. osób z ok. 112,1 tys. osób w poprzednim okresie.
W oparciu o obserwowany dotychczas udział osób, którym przyznawane są świadczenia na poziomie „sub-minimalnym”, a także projekcje demograficzne determinujące liczbę osób przechodzących na emeryturę w kolejnych latach, można prognozować, że jeśli zostanie utrzymane dotychczasowe prawne status quo, w 2020 r. liczba osób otrzymujących świadczenie niższe od minimalnego osiągnie poziom ok. 315 tys. W 2025 r. problem będzie dotyczył już 0,5 mln emerytów, a w 2030 r. liczba pozbawionych prawa do najniższego świadczenia może sięgać 650 tys.
Według Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP) oraz Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE) należy uregulować zagadnienia związane z segmentacją rynku pracy oraz zjawiska, które przyczyniły się do największego w UE odsetka umów cywilnoprawnych, których konsekwencją było nieoskładkowanie umów i brak prawa do świadczeń dla pracowników. Mimo bardzo pozytywnego wpływu proponowanej restytucji ubezpieczeń społecznych na sytuację finansów publicznych, rządzący do tej pory nie wdrażają tego rozwiązania. Budżet państwa zyskałby co najmniej 2 mld wpływów rocznie, a ponadto zwiększyłby się odsetek umów o pracę na rynku.
W celu rozwiązania problemu eksperci proponują przeprowadzanie restytucji, której elementami byłyby zaewidencjonowanie składek za przeszłe okresy zatrudnienia pracowników i zabezpieczenie okresów ubezpieczeniowych, a także objęcie pracujących ubezpieczeniami społecznymi w pełnym zakresie (od kwoty podstawy wymiaru wyższej od płacy minimalnej). Przyjmując, że pracownik posiadał kapitał początkowy w wysokości 150 tys. zł i przez ostatnie 5 lat był zatrudniony na nieoskładkowanych umowach zlecenia, na skutek wprowadzenia restytucji jego emerytura byłaby wyższa o ok. 30 proc.
– Zarówno na etapie programu politycznego, jak również w dokumentach strategicznych formułowanych przez obecny rząd – istnieje trafna i jednoznaczna ocena zjawiska nieoskładkowanych umów zleceń oraz jego skali. Niestety, jak dotąd nie wprowadzono zmian rozwiązujących ten problem. Korzyści z restytucji i wynikającego z tego wzrostu wpływów do FUS odczułby każdy pracujący Polak. Konsekwencją nieuregulowania przeszłości i braku precyzyjnych wskazań władz publicznych na przyszłość może być utrata pozycji firm usługowych z kapitałem polskim. Miejsce polskich przedsiębiorstw zajmą podmioty z kapitałem zachodnim, które wykorzystają sytuację osłabienia polskich firm. Należy natychmiast zająć się gwałtownie rosnącym problemem, jakim jest wzrost liczby osób pozbawionych prawa do emerytury na najniższym gwarantowanym poziomie – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, ekspert Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej.