Przeniesienie 160 mld zł na otwarty rynek finansowy spowoduje też spore zamieszanie na giełdzie.
Kolejne doniesienia z rządu świadczą, że ciągle zmienia się koncepcja ostatecznej likwidacji OFE zapowiedzianej ostatnio na łamach „Rzeczpospolitej” przez premiera Mateusza Morawieckiego. Pierwotnie środki zebrane w OFE, a jest tam obecnie około 160 mld zł, miały być podzielone w stosunku 75/25. Większa część miała zostać przekazana na IKZE+, mniejsza na Fundusz Rezerwy Demograficznej, którym zarządza Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Teraz okazuje się, że 100 proc. ma trafić do IKE+. W obu przypadkach „+” bierze się z tego, że te rachunki będą specjalnie znaczone.
Różnica między IKZE a IKE obecnie jest taka, że wpłaty na IKZE można odliczyć od PIT, ale po osiągnięciu wieku emerytalnego 65 lat trzeba będzie zapłacić 10 proc. podatku dochodowego od zebranych na nich środków. W IKE wypłata bez podatku od zysków kapitałowych jest możliwa wcześniej, już po osiągnięciu 60 lat.
Różne scenariusze
– Wszystko wskazuje na to, że obecnie koncepcja zmian jest taka, że OFE zostaną zastąpione przez fundusze inwestycyjne, zmieni się też charakter zebranych środków z publicznych na prywatne – mówi Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. – Będzie to stanowiło dobry podkład pod dalsze oszczędności na przyszłość.
Powstał jednak problem z przenoszeniem pieniędzy z OFE do IKE+, gdyż ok. 80 proc. środków zebranych przez Polaków na funduszach emerytalnych, zgodnie z przepisami narzuconymi w 2014 r. przez rząd Donalda Tuska, musi być zainwestowanych w akcje spółek giełdowych. W wielu tych spółkach OFE pełnią teraz funkcję właściciela większościowego, a przedstawiciele funduszy zasiadają w ich radach nadzorczych. Wszelkie zmiany w tym zakresie mogą więc mieć bezpośrednio przełożenie na naszą giełdę.