W pierwszym etapie pracowniczych planów kapitałowych (PPK), który objął największe firmy, zatrudniające co najmniej 250 osób, do tego programu zapisało się 39 proc. uprawnionych do tego pracowników.
Czytaj także: Część firm zignorowała PPK. Będą się tłumaczyć
Szefowie Polskiego Funduszu Rozwoju, który odpowiada za wdrożenie PPK, przekonują, że to dobry wynik na starcie tak dużego programu. Zwłaszcza w sytuacji, gdy kuleje zaufanie Polaków do programów długoterminowego oszczędzania – podkopane m.in. przez historię OFE. PFR ma jednak nadzieję, że z czasem do PPK będą przystępować osoby, które na starcie do nich nie przystąpiły. Docelowo Fundusz chciałby mieć w programie co najmniej 70–75 proc. pracowników. Wskazuje przy tym na Wielką Brytanię, gdzie w chwili startu programu podobnego do naszych PPK blisko połowa pracowników też podchodziła do niego z rezerwą, a dziś – po kilku latach funkcjonowania – jest w nim blisko 90 proc. z nich.
U nas, z początkiem roku, ruszył drugi etap programu. Obejmuje średnie firmy, które zatrudniają od 50 do 249 osób. W kolejnych etapach do PPK przystępować będą jeszcze mniejsze firmy i PFR obawia się, że tu początkowo udział pracowników w programie może być nieco mniejszy niż w dużych firmach.
Fundusz zapowiada więc, że w kampanii promującej PPK wśród pracowników będzie pokazywać przykłady firm, w których do programu zapisało się 60, 70 i więcej procent załogi. Pierwsze takie firmy już zresztą nagrodził. Wyróżnienia dostały: Budimex, w którym partycypacja wśród pracowników do 55. roku życia sięgnęła 68 proc., a łącznie wyniosła 63 proc.; Emitel, w którym do PPK przystąpiło grubo ponad 70 proc. załogi; Komfort, w którym partycypacja była bliska 60 proc. – ale tu PPK było wyzwaniem, bo większość załogi pracuje w sklepach, a także firma doradcza EY.