Do likwidacji otwartych funduszy emerytalnych może nie dojść w tej kadencji Sejmu, ustaliła „Rzeczpospolita". Reforma OFE miała polegać na przekazaniu 25 proc. ich aktywów Funduszowi Rezerwy Demograficznej, a 75 proc. Polakom w formie indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE).
Bazowy scenariusz reformy emerytalnej na najbliższe lata zakłada już jedynie uruchomienie pracowniczych planów kapitałowych (PPK). Ministerstwo Rozwoju nie potwierdza naszych informacji, a przedstawiciele biura prasowego resortu zapewniają, że nie ma planów odejścia od likwidacji OFE. Jednocześnie potwierdzają, że nie ma też ostatecznych ustaleń w sprawie reformy emerytalnej.
Groźna niepewność
Ta przeciągająca się niepewność może się okazać brzemienna w skutkach dla rynku kapitałowego. Dość wspomnieć, co działo się na warszawskiej giełdzie kilka lat temu. Od początku 2013 r., gdy okazało się, że rząd Platformy Obywatelskiej planuje przerzucić pieniądze z OFE do ZUS (przeniesienie połowy aktywów funduszy nastąpiło na początku 2014 r.), do połowy 2016 r. WIG stracił 7 proc. Od połowy 2016 r., a więc od momentu ogłoszenia rządowego Programu Budowy Kapitału (uwzględniającego likwidację OFE, ale nie przez nacjonalizację, tylko przekazanie 75 proc. ich aktywów Polakom) do dziś indeks zyskał 46 proc.
– Kluczowe pytanie dotyczy tego, czy i ewentualnie w jakiej skali politycy będą chcieli nacjonalizować środki zgromadzone w OFE. Czy na przykład różne pomysły nie będą wymagały zabierania z OFE kilkunastu (a może więcej) miliardów złotych rocznie – wskazuje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
PPK na ratunek
Jednocześnie eksperci pozytywnie oceniają wprowadzenie PPK. – Zakładamy wysoki poziom udziału Polaków w tych programach. Corocznie wszystkie PPK mogłyby być zasilane 5–15 mld zł, co byłoby zauważalną kwotą z perspektywy rynku kapitałowego i gospodarki – ocenia Buczek.