Rz: IKZE, choć oferuje korzyści podatkowe, nie przypadło specjalnie do gustu Polakom, biorąc pod uwagę liczbę aktywnych kont i sumę wpłaconych środków. Dlaczego?
Sebastian Jakubowski: Kluczowe znaczenie ma poziom wiedzy finansowej społeczeństwa. Ani IKE, ani IKZE nie są aż tak prostymi produktami, by przeciętny Polak mógł samodzielnie wybrać właściwą dla siebie formę bez wsparcia ze strony wyspecjalizowanych podmiotów. Problemem jest również skomplikowany język, jakim pisane są umowy o prowadzenie IKE lub IKZE. Przy czym IKE jest produktem starszym, bardziej ugruntowanym w świadomości społeczeństwa niż IKZE. Nie bez znaczenia jest też fakt, że IKE jest produktem szerzej oferowanym przez instytucje finansowe niż IKZE. Na przykład mój bank oferuje IKZE tylko w formie funduszu parasolowego. Oferta IKZE wciąż jest uboższa w porównaniu z IKE.
Czy jedyną drogą do upowszechnienia oszczędzania jest quasi-obowiązkowość, jaką chce wprowadzić Ministerstwo Rozwoju?
Nie. Najważniejszą kwestią jest przyzwoita jakość edukacji finansowej społeczeństwa. Niestety, zmiany w tym zakresie wymagają długofalowych działań, a ich efekty nie pojawią się od razu. Ale mechanizm automatycznego obejmowania pracowników pracowniczym planem kapitałowym (PPK) z możliwością wystąpienia z niego wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem, które może przynieść szybkie i pozytywne efekty. Wszystko zależy od zastosowanych w PPK dotacji do oszczędzania i ulg podatkowych. Jeżeli zachęty będą mało atrakcyjne, program poniesie klęskę, ponieważ pracownicy prywatnych firm będą się masowo wypisywać z PPK.
Czy proponowane zmiany mogą negatywnie odbić się na i tak słabym trzecim filarze systemu emerytalnego?