Niezwykle trudno znaleźć (w kraju) powody do optymizmu. Spadki cen akcji, wprowadzenie podatku od instytucji finansowych (piszę ten tekst w momencie, kiedy Sejm właśnie przyjął ustawę), czy w końcu planowany na przyszły rok „przegląd systemu emerytalnego" i pojawiające się w mediach pierwsze głosy w dyskusji „co dalej z OFE" zdecydowanie nie wpływają na optymizm inwestorów. Szczęście, że mamy FED z jego decyzją o pierwszej od kilku lat podwyżce stóp procentowych w Stanach, która uspokoiła rynki i wniosła przekonanie o trwałym wzroście amerykańskiej gospodarki. Nawet zwyczajowy „rajd świętego Mikołaja" i grudniowe wzrosty na Warszawskiej Giełdzie wyraźnie nie spełniły oczekiwań inwestorów. Z tej perspektywy krytykowane przez ekspertów obniżenie wieku emerytalnego można by uznać za właściwie neutralne zdarzenie dla inwestorów. W końcu w znacznie większym stopniu skutki powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego odczują nie ci co dzisiaj oszczędzają, ale osoby pozbawione oszczędności, dla których niższa (wcześniejsza) emerytura „obowiązkowa" stanowić będzie w przyszłości 100% dochodów. Jeżeli dorzucimy do tego przyszłoroczne otwarcie „okna transferowego" w OFE, orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o niezgodnym z prawem zakazie prowadzenie działalności marketingowej przez OFE to uzasadnionym staje się teza, że przyszły rok z perspektywy tematów emerytalnych z pewnością będzie jednym z najciekawszym w całym ostatnim 25-leciu.
Gdybym musiał wybrać dwa najciekawsze tematy to osobiście „stawiałbym" zdecydowanie na OFE oraz podatek od instytucji finansowych. Wiem, że wielu uważa, że temat OFE właściwie został już „zakończony" i , że Polacy pogodzili się z utratą swoich oszczędności gromadzonych w Funduszach. Sądzę jednak, że wcale tak nie jest. OFE wciąż dla wielu mogą być testem wiarygodności polityków i dlatego uważam, że temat ten może być niezwykle istotnym elementem przyszłorocznej debaty emerytalnej. Moim zdaniem w obu tych tematach toczyć będziemy w przyszłym roku zażarte dyskusje i czekać nas mogą zaskakujące zwroty akcji, rozwiązania i pomysły, które dzisiaj nawet trudno sobie wyobrazić.
Zacznijmy może od tej drugiej kwestii, czyli podatku od banków, firm ubezpieczeniowych i instytucji pożyczkowych (te ostatnie mogą mieć poczucie największego przegranego bo przecież „przypomniano" sobie o nich właściwie na kilka dni przed ostatecznym głosowaniem ustawy w Sejmie). W tym temacie trudno nie dołączyć do chóru krytyków tego rozwiązania (choć osobiście preferuję termin „obawiających się jego skutków) – wiele świadczy bowiem o tym, że ustawa w wersji w jakiej została przyjęta przez Sejm nie do końca jest przemyślana:
Po pierwsze widać wyraźnie, że stawki podatku w Polsce będą znacząco wyższe niż w innych krajach Unii. W efekcie materialnym może być ryzyko, że podmioty zależne od zagranicznych instytucji finansowych, mam tu głównie na myśli firmy ubezpieczeniowe, wykorzystają możliwości świadczenia usług w oparciu o zasadę swobody prowadzenia działalności ubezpieczeniowej. W ten sposób część instytucji może chcieć ograniczać swoją obecność w Polsce wprowadzając działania optymalizujące podatki właśnie w sferze „organizacyjnej".
Po drugie wątpliwości, na szczęście jedynie na początku procesu legislacyjnego budziła różnica w stawkach podatku pomiędzy bankami i zakładami ubezpieczeń. Co więcej w tym ostatnim przypadku trudno było się nie oprzeć wrażeniu, że firmy ubezpieczeniowe zostały „dopisane do ustawy" w ostatniej chwili. W pierwotnym uzasadnieniu do ustawy nie było właściwie przedstawionych żadnych skutków regulacji dla rynku ubezpieczeniowego (odwrotnie niż w stosunku do banków – tutaj uzasadnienie zawierało szereg informacji). Przy okazji mówi się również, że towarzystwom funduszy inwestycyjnych (TFI) udało się w „ostatniej chwili" uciec od podatku. Trudno uznać, że taki tryb prac nad przepisami świadczy dobrze o autorach ustawy. Zauważmy przy okazji, że w przypadku tej ostatniej grupy podmiotów, czyli TFI doszłoby do zaskakującej sytuacji. Gdyby bowiem aktywa funduszy inwestycyjnych miały zostać rzeczywiście obciążone podatkiem to w praktyce oznaczałoby, że podatek zapłacą bezpośrednio inwestorzy. Aktywa funduszy nie stanowią bowiem aktywów TFI, ale są wydzieloną masą majątkową należącą wyłącznie do inwestorów. Z pewnością wzięto to pod uwagę definiując ostatecznie krąg podmiotów objętych podatkiem – w tym miejscu pozostaje jedynie podziękować autorom ustawy o funduszach inwestycyjnych, że przed wieloma laty taką właśnie konstrukcję funduszy wybrali. Gdyby nie to, pewnie i te środki obciążone zostałyby podatkiem.