Oczywistym jest, że jedynie wielkie sprawy i te dotyczące nas wszystkich zasługują na miejsce na pierwszych stronach gazet. Czy jednak nie moglibyśmy zaprzeczyć tej zasadzie i zacząć zajmować się również tymi mniejszymi, które utrudniają życie, może nie milionom, ale wciąż setkom tysięcy ludzi w naszym kraju. Oczywiście „wielcy" reformatorzy utracą wówczas szansę na swoje miejsce w historii najnowszej , a ich nazwiska nie będą używane dla określenia danego procesu, czy nazwania konkretnej reformy. Trudno, pewnie nie zyskają poklasku tłumu, ale w zamian zyskają wdzięczność wielu i szacunek, który dla polityków (podobno) jest czymś najbardziej cennym, a przy tym zrobią coś rzeczywiście pożytecznego.