Czy działania UOKiK będą skuteczne?

Zapowiadane działania Urzędu oraz planowane zmiany w przepisach prawa, choć istotnie wzmocnią pozycję UOKiK i KNF w praktyce mogą okazać się średnio skuteczne.

Publikacja: 21.09.2015 10:31

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

W ostatnich tygodniach (wrzesień 2015 roku) właściwie we wszystkich gazetach cytowano fragmenty wywiadu, jakiego udzielił PAP Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów UOKiK), Pan Adam Jasser. Jak można przypuszczać większość tej rozmowy poświęcono kwestiom ochrony interesów konsumentów na rynku finansowym, głównie zaś nowym regulacjom prawnym, w tym m.in. zapowiadanym zmianom ustawy o działalności ubezpieczeniowej.

Czytając obszerne fragmenty wywiadu i częściowo komentarze dziennikarzy, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zapowiadane działania Urzędu oraz planowane zmiany w przepisach prawa, choć istotnie wzmocnią pozycję UOKiK i Komisji Nadzoru Finansowego oraz znacznie mocniej zaakcentują ochronę interesów klientów w praktyce mogą okazać się średnio skuteczne. I choć Prezes Jasser kilkukrotnie podkreślał, że zdaje sobie sprawę, jak trudne jest w praktyce codzienne konfrontowanie się ze „sprawnością" nie zawsze uczciwych firm inwestycyjnych i pośredników finansowych to jednak lista pomysłów i narzędzi, z jakich chce korzystać w „walce" o interesy konsumentów niewiele jednak różni się od obecnej praktyki, którą trudno uznać za skuteczną.

Przy okazji w przepisać znalazły się również pomysły, które w moim przekonaniu już na pierwszy rzut oka budzą wątpliwość co do swojej skuteczności. Przykładem niech będzie kwestia obowiązków informacyjnych, której to sprawie Prezes UOKiK (a wcześniej ustawodawca) nadali niezwykle ważną rolę w procesie ochrony interesów konsumentów. Z lektury wywiadu przebija głęboka wiara w to, że właśnie dzięki nowym obowiązkom informacyjnym prawa inwestorów będą chronione lepiej i że w końcu skutecznie ograniczone zostaną praktyki tzw. missellingu, czyli wprowadzania inwestorów w błąd co do faktycznej konstrukcji produktu (np. w zakresie ryzyka inwestycyjnego), czy też sprzedawania produktów inwestycyjnych nie odpowiadających potrzebom i profilowi inwestorów. Sądzę, że nadawanie tej kwestii tak dużego znaczenia to błąd. Doświadczenia ostatnich lat przekonują bowiem, że jedynie „formalne" wprowadzanie dodatkowych obowiązków informacyjnych, np. w formie wymogu dostarczania inwestorowi informacji o ryzyku związanym z inwestowaniem sprowadza się często wyłącznie do zdobycia podpisu pod kolejnym załącznikiem do umowy. W efekcie klient ma wrażenie, że produkt jest bardzo skomplikowany i że jego warunki są znacznie trudniejsze do zrozumienia niż kiedyś. Skutek bywa więc odwrotny od zamierzonego. Choć formalnie inwestor potwierdził, że zapoznał się z daną informacją, to w praktyce najczęściej to „zapoznanie" ograniczone jest do złożenie podpisu pod kolejnym dokumentem.

Oczywiście intencją regulatora nie jest tego typu praktyka. Jednak obawiam się, że bezrefleksyjne mnożenie obowiązków informacyjnych może właśnie tak w praktyce wyglądać. Pojawia się więc pytanie co stanowić może alternatywę do takich działań? Pozwolę sobie przedstawić jedynie dwa pomysły, które wydają się najłatwiejsze do zastosowania, co więcej przynajmniej jeden funkcjonuje w naszym kraju od wielu lat i pomimo pewnych wad wydaje się, że może być skutecznie skopiowany również w stosunku do instytucji ubezpieczeniowych. Mam tutaj na myśli regulacje dotyczące funduszy inwestycyjnych. W ich przypadku przepisy dot. konstrukcji oferowanych produktów (typy funduszy, uprawnienia inwestorów, limity i kierunki inwestycji, struktura kosztów, itp.) są zdecydowanie bardziej precyzyjne, niż ma to miejscu na rynku ubezpieczeniowym. I choć sytuacja daleka jest od doskonałości to jednak przejrzystość produktów oferowanych przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych jest często nieporównywalna do tzw. polisolokat, a czasami również do tzw. unit linków, czyli tzw. ubezpieczeń z funduszem kapitałowy,. Nie wspomnę tutaj o kwestii kosztów – opłaty likwidacyjne sięgające kilkudziesięciu procent zainwestowanych kwot na rynku funduszy inwestycyjnych są nie spotykane. Najkrócej mówiąc to dowód, że można jednak skutecznie zdefiniować wymagania odnośnie konstrukcji produktu, akcentując ww. najważniejsze elementy, mniejszą rolę poświęcając natomiast kwestiom kontroli i działaniom regulatora w stosunku do instytucji, których praktyki działania zostały uznane za niewłaściwe, czy też uderzające w interes inwestora.

Świadom jestem jednocześnie, że nie jest możliwe (i pewnie nie jest też celowe) takie proste przeniesienie wszystkich (większości) regulacji „produktowych". Fundusze inwestycyjne to przecież produkty inne niż ubezpieczenia. Sądzę jednak, że w zakresie w jakim te ostatnie związane są z inwestowaniem środków powierzonych przez klientów wiele zapisów ustawy o funduszach inwestycyjnych może stanowić najlepszy punkt odniesienia dla odpowiednich regulacji ubezpieczeniowych. Na zakończenie warto też podkreślić, że przyjęty przez Radę Ministrów projekt zmian ustawy o działalności ubezpieczeniowej potwierdza przedstawiony powyżej pogląd, i zakładając, że w takim kształcie ustawa rzeczywiście wejdzie w życie (co nie jest pewne patrząc na „napięty" grafik prac parlament\u i zbliżające się wybory parlamentarne) to sposób regulacji ubezpieczeniowych produktów inwestycyjnych istotnie zbliży się do praktyk „regulacyjnych" znanych dotąd z rynku funduszy inwestycyjnych.

Drugi pomysł na zwiększenie ochrony klientów firm ubezpieczeniowych to rozwiązanie stosowane na wielu znacznie bardziej dojrzałych rynkach, gdzie ochrona inwestora, szczególnie tego indywidualnego, realizowana jest przy dzięki zdecydowanie większej ingerencji państwa. I choć zdaniem wielu praktyka, w której Państwo ściśle określa konstrukcję produktu stoi w sprzeczności z zasadą wolności zawierania umów i prowadzenia działalności gospodarczej to z drugiej strony istnieje zbyt wiele dowodów na to, że wolność, w której pozycja konsumenta jest zdecydowanie słabsza niż instytucji finansowej (np. ze względu na mniejszą wiedzę, czy ograniczony dostęp do informacji) jest kategorią, której nie warto bronić. W efekcie wiele jest powodów dla których państwo może definiować dużo bardziej precyzyjnie swoje oczekiwania odnośnie konstrukcji produktów, kierując jednocześnie do klientów przekaz mówiący, że „to są produkty przez nas zaakceptowane, których warunki są zgodne z naszymi wymaganiami". Dzięki temu zyskują wszyscy; instytucje finansowe, zyskując nowych klientów dzięki zaufaniu i gwarancjom udzielonym przez państwo oraz państwo zapewniając skuteczny poziom regulacji oraz odpowiednio wysokie standardy działania instytucji finansowych.

A na koniec jeszcze jeden komentarz, tym razem dotyczący potencjalnego konfliktu pomiędzy „dobrymi chęciami", a „złym efektem" (wciąż w kategoriach hipotezy, być może bowiem Sejm w trakcie prac nad treścią przepisów ostatecznie skoryguje niektóre zapisy, w tym m.in. wskazane poniżej). Otóż w projekcie zmian przepisów ubezpieczeniowych, który trafił do Sejmu znalazł się „słuszny" zapis umożliwiający inwestorowi odstąpienie od umowy ubezpieczenia w terminie 60 dni od otrzymania do zakładu ubezpieczeń pierwszej, rocznej informacji o „efektach inwestycyjnych" zawartej umowy. Pomijając nieprecyzyjność niektórych zapisów (podnoszoną w stosunku do definicji tego „pierwszego roku funkcjonowania umowy") celem tego zapisu jest umożliwienie klientowi wycofania się z umowy kosztem maksymalnie 4% „opłaty likwidacyjnej".

To przywilej, z którego klient miałby prawo skorzystać w sytuacji, gdyby zawarta umowa okazała się dla niego mniej „korzystna" niż pierwotnie założył. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że w praktyce może to prowadzić do sytuacji, w której inwestor świadom ryzyka inwestowania na rynku akcji wybiera ryzykowny produkt inwestycyjny, a następnie po upływie roku kosztem 4% opłaty odbiera kwotę wpłaconych (i zainwestowanych) składek. I choć zapis ten dotyczy wyłącznie pewnej kategorii produktów inwestycyjnych (na życie i dożycie oraz takich, gdzie wartość inwestycji powiązana jest z wartością „bazowych" indeksów) to w wielu przypadkach pozwalać będzie na odzyskanie kwoty wyższej niż rzeczywisty wynik inwestycyjny. W ten sposób ryzyko „przerzucane" będzie z inwestora (którego ryzyko to powinno obciążać – podobnie, jak i kwota zysków osiągniętych w wyniku inwestycji) na zarządzającego, w tym przypadku zakład ubezpieczeń. Jeżeli mam racje co do sposobu interpretacji tego zapisu to jego treść jest zdecydowanie nieprawidłowa.

Co więcej również w tym miejscu odwołać się warto do zapisów i praktyki funkcjonowania funduszy inwestycyjnych. W ich przypadku rezygnacja z umowy i wycofanie zainwestowanych środków w zdecydowanej większości przypadków nie wiąże się z żadnym kosztem. Jest bowiem „normalnym" etapem procesu inwestycyjnego, w którym wycofanie środków jest taką samą (podobną) operacją jak ich zainwestowanie. W efekcie nie musi i często nie jest związane z żadnymi kosztami (a jeżeli już to wyłącznie z opłatami rzędu kilku procent, i to zazwyczaj wyłącznie pobieranych od inwestowanych, nie zaś wycofywanych kwot). Celowo przytoczyłem ten zapis – chciałem bowiem wskazać jak łatwo, kierując się interesem konsumenta wprowadzić do regulacji zapisy, które zachwieją równowagą relacji klient – instytucja finansowa, ale tym razem w „drugą stronę". To dowód, że rynek zawsze potrzebuje równowagi i że należy ingerować w relacje rynkowe jedynie w takim zakresie w jakim mechanizmy rynkowe takiej „równowagi" zagwarantować nie potrafią.

Krzysztof Nowak, Partner Mercer Marsh Benefits™

W ostatnich tygodniach (wrzesień 2015 roku) właściwie we wszystkich gazetach cytowano fragmenty wywiadu, jakiego udzielił PAP Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów UOKiK), Pan Adam Jasser. Jak można przypuszczać większość tej rozmowy poświęcono kwestiom ochrony interesów konsumentów na rynku finansowym, głównie zaś nowym regulacjom prawnym, w tym m.in. zapowiadanym zmianom ustawy o działalności ubezpieczeniowej.

Czytając obszerne fragmenty wywiadu i częściowo komentarze dziennikarzy, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zapowiadane działania Urzędu oraz planowane zmiany w przepisach prawa, choć istotnie wzmocnią pozycję UOKiK i Komisji Nadzoru Finansowego oraz znacznie mocniej zaakcentują ochronę interesów klientów w praktyce mogą okazać się średnio skuteczne. I choć Prezes Jasser kilkukrotnie podkreślał, że zdaje sobie sprawę, jak trudne jest w praktyce codzienne konfrontowanie się ze „sprawnością" nie zawsze uczciwych firm inwestycyjnych i pośredników finansowych to jednak lista pomysłów i narzędzi, z jakich chce korzystać w „walce" o interesy konsumentów niewiele jednak różni się od obecnej praktyki, którą trudno uznać za skuteczną.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami