Do tej pory zasada była prosta: płaciliśmy składki na ubezpieczenie chorobowe, więc mamy prawo do zasiłku macierzyńskiego, gdy urodzi się nam dziecko lub je przysposobimy. Możemy go dostawać przez rok. Premier Ewa Kopacz chce wprowadzić nowe świadczenie. Ma wynikać – jak można sądzić na podstawie zapowiedzi szefowej rządu – ze statusu rodziców, a nie z płaconych przez nich składek.
Kto ma prawo
Prawo do płatnego urlopu macierzyńskiego, a właściwie rodzicielskiego, i do świadczeń z nim związanych mają wszystkie osoby, które płacą obowiązkowe lub dobrowolne składki na ubezpieczenie chorobowe. Składka jest obowiązkowa dla pracowników, ale już dobrowolna dla osób samozatrudnionych i na umowach-zleceniach.
Dobrowolność w przypadku tego ubezpieczenia nie oznacza, że każdy kto ma jakieś dochody, może zacząć płacić składkę. Przepisy są tak skonstruowane, że dobrowolnie może się ubezpieczyć tylko ten, kto musi obowiązkowo płacić składki: emerytalną i rentową.
Nie mogą więc zrobić tego na przykład studenci, bo umowy-zlecenia z nimi podpisywane nie podlegają w ogóle ubezpieczeniom społecznym. Dobrowolnie składek chorobowych nie mogą także odprowadzać ci, którzy płacą dobrowolne składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Prawo do zasiłku macierzyńskiego mają także ubezpieczeni w KRUS, ale jest to jednorazowe świadczenie w wysokości czterokrotności podstawowej emerytury rolniczej.
Jakie i na jak długo
Od roku opieka nad nowo narodzonym dzieckiem (albo wziętym na wychowanie, jeśli ma mniej niż siedem lat) może wyglądać tak: