OFE przestały wyprzedawać akcje z WIG250, z kolei do TFI zaczyna napływać więcej środków, niż jest wycofywane. Wyceny małych i średnich spółek są niższe niż średnia dla całego rynku, dlatego mogą one wzrosnąć nawet o 20 proc.
– Pamiętamy zeszły rok, kiedy w ciągu kilku miesięcy cały segment małych i średnich spółek urósł o około 30 proc. Jesteśmy po półroczu bardzo kiepskim, wyceny są niezłe, a nawet dosyć atrakcyjne, ogólnie na świecie trwa hossa. Jeśli do tego segmentu zaczną napływać pieniądze, to przy niskiej płynności nie powinniśmy mieć problemu z takim ruchem 10-20-proc. – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Adam Łukojć, zarządzający funduszem Skarbiec Małych i Średnich Spółek, Skarbiec TFI.
W pierwszym półroczu małe i średnie spółki na GPW były pod presją sprzedających, zwłaszcza OFE i TFI. Fundusze emerytalne redukowały swoje zaangażowanie w tym segmencie i kupowały aktywa zagraniczne, co było spowodowane koniecznością ograniczenia ryzyka w portfelach po nowelizacji ustawy o OFE. Fundusze inwestycyjne z kolei zmagały się z negatywnym saldem napływów i odpływów, co zmuszało je do spieniężania akcji. W rezultacie od początku roku indeks WIG250 stracił kilkanaście procent, co wyraźnie kontrastuje z indeksem 30 największych spółek, który zyskał kilka procent.
– Teraz ta sytuacja się odwraca. Oznacza to, że OFE akcji zagranicznych mają już bardzo dużo, natomiast, jeśli chodzi o TFI, te umorzenia już się kończą. Widzimy nawet pierwsze delikatne sygnały napływów, więc wydaje się, że perspektywy w najbliższych miesiącach są dobre dla tego sektora – prognozuje Łukojć.
Spółki o małej i średniej kapitalizacji nie mogą raczej liczyć na większe zainteresowanie inwestorów zagranicznych, którzy wymagają wyższej płynności. Koniunktura w tej części rynku będzie zależeć przede wszystkim od popytu krajowych inwestorów, zwłaszcza instytucjonalnych. Kupujących może przyciągać to, że są one wyceniane niżej niż szeroki rynek, dla którego wskaźnik cena/zysk wynosi ok. 14.