Niemiecki Bundestag uchwalił pakiet ustaw, umożliwiający osobom, które przez 45 lat płaciły składki na ubezpieczenie społeczne, przejście na pełnopłatną emeryturę w wieku 63 lat. Za ustawami głosowało 460 posłów z partii tworzących koalicję rządową (CDU, CSU i SPD). Przeciwko głosowało 64 deputowanych, 60 wstrzymało się od głosu.
Ustawa była oczkiem w głowie współrządzącej krajem partii socjaldemokratycznej. Częściowe obniżenie wieku emerytalnego było warunkiem na jakim ugrupowanie weszło w koalicję z chadecją Angeli Merkel. Co ciekawe, siedem lat temu to właśnie socjaldemokraci zdecydowali o stopniowym podwyższeniu wieku emerytalnego z 65 do 67 lat.
Nowe przepisy obejmą tylko te osoby, które przez 45 lat wpłacały składki emerytalne. Reszta będzie pracować to 65, a w przyszłości do 67 roku życia. Szacuje się, że reforma będzie kosztować około 2 miliardów euro rocznie, a za 15 lat koszty wzrosną do 3 miliardów każdego roku. Krytycy przekonują, że to poważne obciążenie dla systemu emerytalnego i zły sygnał wysyłany gospodarce w Niemczech i Europie. Socjaldemokratyczna minister pracy przekonuje jednak, że to sprawiedliwe rozwiązanie, a Niemcy stać na taki wydatek.
Za szczególnie problematyczne uznaje się zaliczenie do wymaganego 45-letniego stażu pracy także okresów bezrobocia, z wyjątkiem ostatnich dwóch lat przed ukończeniem 63. roku życia. Nowe zasady zaczną obowiązywać od 1 lipca. Pakiet ustaw emerytalnych, przewidujący ponadto podwyżki świadczeń dla kobiet, które urodziły dziecko przed rokiem 1992 i były dotychczas w gorszej sytuacji finansowej niż kobiety, które przebywały na urlopie wychowawczym po roku 1992, uważany jest za kluczowy projekt rządu kanclerz Angeli Merkel.
W 2007 roku poprzedni rząd z kanclerz Angelą Merkel na czele wprowadził stopniowe zwiększanie się wieku emerytalnego o dwa lata do 67. roku życia. Taki wiek miał w pełni zacząć obowiązywać w 2029 roku.