Było to przeniesienie części obligacyjnej z OFE do ZUS. Teraz materializuje się druga faza zmian – dobrowolność, przy czym jest ona trochę pozorna, ponieważ sprowadza się do wyboru pomiędzy dwiema dość podobnymi opcjami: opcją „prawie tylko ZUS" oraz opcją „tylko ZUS". Są zwolennicy pierwszej opcji, są też zwolennicy drugiej opcji. Co zastanawiające, w czasie, kiedy tyle mówi się o potrzebie dywersyfikacji ryzyka dostaw gazu do Polski, nie dostrzega się również potrzeby dywersyfikacji w zakresie finansowania świadczeń emerytalnych w przyszłości. Ale o tym już pisałem wcześniej w felietonie pt. „Emerytura z dwóch źródeł jest bezpieczniejsza", stąd tutaj ten wątek pominę poprzestając na odpowiedzi na pytanie, dlaczego właśnie emerytura z dwóch źródeł jest lepsza? A no dlatego, że nie wiemy, co nas czeka w tak odległym horyzoncie czasowym, jakim jest starość. Dlatego „podziwiam" tych, którzy już dzisiaj są w stanie przewidzieć, że stopa waloryzacji w ZUS będzie wyższa niż stopa zwrotu w OFE, ale także tych, którzy twierdzą, że będzie odwrotnie. Ja tego nie wiem i właśnie dlatego uważam, że warto tę niepewność zdywersyfikować.
Niemniej przy okazji debaty nad zmianami w systemie emerytalnym padały argumenty, które trudno zrozumieć. Ten koronny brzmiał - OFE generują dług publiczny poprzez konieczność emitowania obligacji, służących finansowaniu deficytu FUS, spowodowanego zmianami wprowadzonymi w 1999 roku i koniecznością przekazywania części składki do OFE. I ten argument, jak mu się bliżej przyjrzeć, jest mocno nietrafiony. Przede wszystkim dlatego, że gdyby te składki nie były przekazane do OFE, to trafiałyby do ZUS, gdzie byłyby waloryzowane, a tym samym zobowiązanie państwa względem przyszłych emerytów również by rosło, z tym że stanowiłoby element długu ukrytego (o czym za chwilę). Różnica ma więc bardziej charakter księgowy, aniżeli ekonomiczny.
W świetle powyższego, kolejny argument za zmianami w systemie emerytalnym (którego prawdziwość zależy od okresu, za który liczona jest stopa zwrotu/waloryzacji) – ZUS generuje wyższą stopę zwrotu niż OFE - jest nielogiczny, ponieważ uderza w tych, którzy go używają. Oznacza bowiem, że zobowiązanie państwa wynikające z waloryzacji składek na koncie/subkoncie w ZUS mogłoby rosnąć szybciej aniżeli zobowiązanie wynikające z zadłużenia względem OFE (a tym samym jego członków), czyli z obligacji. Z tym, że to drugie zobowiązanie jest jawne, pierwsze ukryte. Przy czym są opinie, wśród nich np. opinia profesor Leokadii Oręziak, zgodnie z którymi dług ukryty jest mniej istotny od jawnego. Przytoczę wypowiedź profesor Oręziak (L. Oręziak, „Obrońcy OFE - bronią długu jawnego i straszą ZUS-em, wyborcza.biz, 05.10.2013):
„Dług ukryty obejmuje przyszłe zobowiązania państwa z tytułu emerytur, wynikające z praw już nabytych, jak i będących w trakcie nabywania przez kolejne pokolenia. Zobowiązania te staną się wymagalne stopniowo, wraz z przechodzeniem kolejnych roczników na emeryturę, są więc rozłożone na kolejne dziesięciolecia. Państwo będzie je spłacać z przyszłych wpływów do budżetu (składek
emerytalnych i podatków). Zdolność do tej spłaty będzie zależeć od tego, jak będzie rozwijać się polska gospodarka i jak liczne będą pokolenia, które wtedy będą pracować. W odróżnieniu od tych zobowiązań, które dopiero powstaną za 10, 20 czy 50 lat, dług publiczny, wynikający z istnienia OFE, już powstał i dalej lawinowo narasta, zagrażając bezpieczeństwu finansów publicznych, o ile nie zatrzyma się tego procesu. Mechanizm zadłużania Polski z powodu OFE jest w istocie bardzo prosty. W 1999 r. przeprowadzono w naszym kraju prywatyzację dużej