Rz: Na razie niewiele osób zdecydowało się na pozostanie w OFE. Zaledwie 61 tys. Gdyby miał pan wybór, to zostałby pan w OFE?
Zostałbym w OFE. Ale zostałbym w OFE, nie dlatego że to by mi się opłacało, tylko dlatego że powinienem być konsekwentny. W 1997 r. jako pełnomocnik rządu odpowiadałem za reformę emerytalną i wtedy, kiedy weszła w życie, zdecydowałem się na OFE. Dla mojego rocznika rozmontowanie funduszy emerytalnych będzie prawdopodobnie korzystne, dla dużo młodszych – zdecydowanie nie.
To co by pan doradził studentom?
Każdy musi zrobić rachunek w zależności od tego, ile lat będzie w OFE. Korzyści OFE są korzyściami długiego okresu. W dodatku teraz fundusze niestety stają się bardziej loteryjne. Więc jeżeli ktoś mówi: „Ale ja wolę ZUS, dlatego że państwo daje mi większe bezpieczeństwo", to chcę powiedzieć, że OFE miały silne zabezpieczenia. Były relatywnie drogie, ale bezpieczne. Takim zabezpieczeniem był m.in. przymus lokowania co najmniej 60 proc. aktywów w obligacje skarbowe, a tylko co najwyżej 40 proc. w akcje. Proponując taki skład portfeli funduszy, myśleliśmy kilkanaście lat temu właśnie o bezpieczeństwie tego systemu. Jeżeli teraz osłabia się tę bezpieczną część, to zwiększa się poziom ryzyka. Tak okrojony drugi filar nie będzie stanowić już istotnego źródła zabezpieczenia emerytalnego. Dlatego ten, kto może sobie na to pozwolić, powinien się dodatkowo ubezpieczać w dobrowolnym systemie kapitałowym. A z drugiej strony powinny zostać uruchomione dodatkowe bodźce finansowe do oszczędzania w trzecim filarze.
Niektórzy twierdzą, że trzeci filar powinien być podstawą w ogóle emerytury w przyszłości.