Co wybrać: OFE czy ZUS,

Wybór „OFE czy ZUS?", który jest prezentowany społeczeństwu jako wielka wartość, jest podobny ?do dania obywatelom wyboru strony drogi, po której będą prowadzić swoje pojazdy – ocenia prof. Marek Góra,współautor reformy emerytalnej z 1999 roku.

Publikacja: 24.04.2014 08:29

Co wybrać: OFE czy ZUS,

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Politycy podjęli decyzję o przeksięgowaniu naszych oszczędności emerytalnych z kont w OFE na konta w ZUS. Wiele napisano o fiskalnej motywacji tej decyzji. Cóż, tak to działa: jeśli są pieniądze, których nie można wydać dzisiaj, to politycy – niezależnie od orientacji – zrobią wszystko, żeby jednak wydać te pieniądze od razu. Nie ma skutecznego sposobu powstrzymania ich, poza świadomością społeczną. Dlatego właśnie propagandowe uderzenie było nakierowane na postrzeganie systemu emerytalnego. Niestety, z powodzeniem, co umożliwiło wykonanie zamierzonej operacji.

Oszczędności zostały przeksięgowane. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Nie da się tego odwrócić, dopóki na poziomie unijnym nie nastąpią odpowiednie zmiany w sposobie księgowania oszczędności emerytalnych. Na to trzeba poczekać jeszcze lata. Można się spierać, czy to dobrze czy źle, ale nie narusza to jak dotychczas głównego celu zrealizowanego przez reformę z 1999 r., którym było umożliwienie wzrostu płac netto.

Mało kto to dostrzega, bo mało kto zajmuje się systemem emerytalnym, a wszyscy raczej finansami publicznymi i polityką. Dzięki reformie składki emerytalne przestały rosnąć, choć wcześniej rosły w zawrotnym tempie (do 1981 r. na wszystkie ubezpieczenia razem było to 15,5 proc., w połowie lat 90. już 45 proc. i nie wystarczało). Projekcje pokazywały utrzymanie się tego tempa, czyli dalsze zwiększanie obciążenia płac. Nawet jeśli tego nie dostrzegamy, to mechanizm ten silnie działa na korzyść Polski i pracujących Polaków niezależnie od manewrów politycznych dotyczących księgowania składek.

Kampania dezinformacji

Zagrożeniem dla tego efektu, czyli szybszego wzrostu płac netto, jest jednak propaganda uruchomiona przez polityków i ochoczo podjęta zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników przeksięgowania. Efektem przepychanki, bo trudno to nazwać debatą, stało się daleko idące podważenie wiarygodności systemu emerytalnego jako całości, czyli zarówno ZUS, jak i OFE.

Powtarzanie przez polityków, że ZUS jest dobry, nie poprawia jego postrzegania. Być może nawet jest przeciwnie. W całej sprawie nie o samo przesunięcie środków można mieć żal do polityków, lecz o zainicjowanie i uczestniczenie w demontażu rodzącego się powoli zaufania do powszechnego systemu, opartego na indywidualnych kontach w ZUS i w OFE. Akcja wymierzona w OFE uderzyła równie silnie w ZUS i jego percepcję.

Niestety – pomimo dokonania przeksięgowania środków – proces dezinformacji postępuje. Nomen omen 1 kwietnia br. był początkiem okresu, w którym można „podejmować decyzję" dotyczącą podziału składki emerytalnej. W mediach pytanie „ZUS czy OFE?" nie schodzi z czołówek. Jednak takie postawienie tego pytania jest wielowymiarowym nieporozumieniem.

Przede wszystkim w konsekwencji wytworzonego wokół systemu emerytalnego chaosu dla wielu ta alternatywa stała się wyborem między dżumą i cholerą. W efekcie nie podejmą decyzji, czyli „wybiorą" księgowanie całości swoich składek na kontach w ZUS. Minister finansów się ucieszy. Tyle że ceną za tę radość jest rujnacja instytucji zaufania publicznego, jaką jest powszechny system emerytalny. Dla społeczeństwa to kiepski interes. A politycy – cóż, za chwilę nie będziemy ich pamiętać.

Dzielić czy nie dzielić?

Pytanie „ZUS czy OFE?" ukrywa faktyczną alternatywę: podzielić składkę między dwie metody tworzenia praw emerytalnych czy polegać na jednej tylko metodzie. Bardziej po ludzku pytanie sprowadza się do tego, czy trzymać wszystkie jajka w jednym koszyku. Poza tym pytanie „ZUS czy OFE?" wprowadza w błąd, ponieważ sugeruje, że można wybrać tylko ZUS lub tylko OFE. Ludzie przestraszeni zmiennością kursów instrumentów finansowych z przerażeniem myślą o podjęciu decyzji „wybieram OFE". Rzecz w tym, że decyzja ta oznacza podział składki, co zwiększa bezpieczeństwo oszczędności emerytalnych gromadzonych łącznie w ZUS i OFE, a nie zmniejsza.

Kolejny element dezinformacji to sugerowanie, że OFE są niebezpieczne, a ZUS, jako element finansów państwa, jest bezpieczny. Czasy, w których finanse publiczne były bezpieczne, dawno minęły. Sugerowanie, że ZUS jest bezpieczniejszy od OFE, nie ma uzasadnienia.

Zarówno ZUS, jak i OFE związane są z ryzykiem. Tak samo złe byłoby podjęcie decyzji „tylko OFE", jak decyzji „tylko ZUS". Tyle że tę ostatnią decyzję możemy podjąć (właściwie podjęto ją za nas), a tej drugiej nie.

W realnym świecie, narzuconym decyzjami politycznymi, decyzja „OFE" oznacza jaką taką dywersyfikację portfela emerytalnego (poprzedni podział zapewniał lepszą dywersyfikację). Podjęcie decyzji „ZUS" oznacza brak dywersyfikacji, czyli większe ryzyko. Powyższy wniosek nie wynika z założenia, że ZUS jest „gorszy", lecz że  powinien być traktowany jako jeden z elementów nowego systemu emerytalnego.

Jestem ostatnim, który podważałby sens funkcjonowania zarządzanej od 1999 r. przez ZUS części nowego systemu – sam ją zaprojektowałem. Jednak dyskusja „ZUS czy OFE" nie ma po prostu sensu. Każdy z tych elementów publicznego systemu emerytalnego ma swoje wady i zalety, każdy może działać lepiej, każdy może i powinien być tańszy dla uczestników.

ZUS też jest kosztowny, tyle że finansowany jest przez nas pośrednio, więc tego nie widzimy. OFE finansowane jest bezpośrednio, więc widzimy. Ważne jest jednak nie to, czy widzimy, lecz to, czy płacimy. I płacimy dużo w obu przypadkach.

Wątpliwa wolność wyboru

Pytanie „ZUS czy OFE" wsparte jest stwierdzeniem, że „dobrze mieć wybór". W tym tkwi największy problem. Wolność wyboru słusznie traktujemy jako jedną z fundamentalnych wartości. Rzecz w tym, że dotyczy ona sfery prywatnej, w której sami podejmujemy decyzje i sami ponosimy ich konsekwencje. W sferze publicznej decyzje podejmujemy wspólnie, a ryzyko rozkładane jest równo na wszystkich.

Wprowadzenie OFE – wbrew temu, co wydaje się wielu ich zwolennikom i przeciwnikom – nigdy nie było prywatyzacją systemu. OFE jest częścią powszechnego systemu emerytalnego, która jest jedynie zarządzana przez podmioty prywatne. To zupełnie co innego.

Uczestnictwo w powszechnym systemie zostało zindywidualizowane, co znaczy, że niezależnie od formy własności podmiotów zarządzających środki są akumulowane w celu finansowania emerytury konkretnych osób. Z faktu, że OFE jest prywatnie zarządzaną częścią powszechnego systemu, nie wynika jednak ani to, że ubezpieczania zostały „sprywatyzowane", ani to, że politycy mogą zrobić z oszczędnościami obywateli, co chcą. Takie założenie jest ewidentnym nadużyciem. W gruncie rzeczy można sprywatyzować ZUS jako instytucję zarządzającą. To niczego by nie zmieniło w samym systemie.

Wybór, który jest prezentowany społeczeństwu jako wielka wartość, jest więc podobny do dania obywatelom wyboru strony drogi, po której będą prowadzić swoje pojazdy: po lewej czy po prawej. Dobrze mieć prawo wyboru, nieprawdaż?

Czy jednak wybór różnych stron nie doprowadzi w tym przypadku do chaosu i nieuniknionej katastrofy? Sprowadzam sprawę do absurdu, ale dobrze obrazuje to mieszaninę ignorancji i manipulacji, która wypełnia debatę. W systemie powszechnym wartością jest to, że wszyscy podlegają tym samym zasadom i wszyscy solidarnie ponoszą konsekwencje. Przy czym solidarności nie należy mylić z etatyzmem, co coraz częściej jest nam sugerowane przez polityków.

Emerytura
Emerytura z giełdy to nie tylko hasło
Emerytura
Europejska emerytura – jakie korzyści widzą Polacy w OIPE
Emerytura
Europejska emerytura dla polskich seniorów. Czym jest OIPE i jak oszczędzać w euro?
Emerytura
Polski system emerytalny z oceną dostateczną. Spadek w rankingu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Emerytura
Ile wynosi średnia emerytura w Niemczech? Nasi sąsiedzi podnoszą wiek emerytalny
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska