Zmiany w systemie emerytalnym, istotne dla milionów Polaków, zostały przeprowadzone w Parlamencie przez cztery dni. Jest oczywiste, że chodzi o pieniądze do wydania dzisiaj, a pospiesznie toczona dyskusja w niewielkim stopniu dotyczyła istoty proponowanych zmian. Politycy przyjmując określone decyzje budżetowe, a szczególnie przygotowując budżet na 2014 rok, postawili się pod ścianą. Mamy świadomość, że decydentów, którym brakuje pieniędzy do wydawania, trudno jest zatrzymać merytorycznymi argumentami. System emerytalny jest jednak ważną częścią systemu finansów publicznych – nie tylko dziś, ale i w przyszłości. Obie te perspektywy muszą być uwzględniane przy wprowadzaniu zmian, szczególnie w obecnej sytuacji demograficznej. Krótkoterminowa stabilność nie może wygrywać z długofalowym bezpieczeństwem obywateli.
Przegłosowane w Sejmie zmiany nie mają merytorycznego uzasadnienia na gruncie analizy systemu emerytalnego. Pewne elementy systemu, takie jak na przykład koszty tej obsługi (ZUS, PTE), wymagają zmian, ale propozycje rządu akurat ich nie dotyczą. Cała dyskusja sprowadzona została do kwestii księgowych, pozostawiając na całkowitym marginesie kwestie ważne dla wszystkich Polaków.
Finanse publiczne nie zależą jedynie od systemu emerytalnego. Mamy niestety wrażenie, że właśnie to ten system płaci dzisiaj cenę za lata braku reform w polityce publicznej, czego przykładem było chociażby odrzucenie propozycji działań zawartych w Programie racjonalizacji wydatków publicznych przygotowanego pod kierownictwem prof. J. Hausnera. Nie jest natomiast prawdą, że system emerytalny i podział składki pomiędzy ZUS i OFE są powodem obecnej sytuacji budżetowej.
Z punktu widzenia interesu społecznego proponowane zmiany są niedobre i nie powinny być wprowadzane. Nie chodzi przy tym głównie o przeniesienie aktywów OFE do ZUS. Najbardziej szkodliwa jest forma dokonania tej operacji, która istotnie narusza poczucie bezpieczeństwa obywateli. Zastąpienie zobowiązań emerytalnych ujmowanych księgowo jako wydatek innym rodzajem zobowiązań, które nie są księgowane jako wydatek, daje doraźne korzyści rządowi. Nie oznacza to jednak zmniejszenia tych zobowiązań! W kilkuletniej perspektywie, nie mówiąc już o perspektywie emerytalnej, te doraźne, „księgowe" korzyści znikną, a dewastujące skutki wprowadzonych zmian pozostaną.
Obecne działania rządu podważają także wiarygodność proponowanych jednocześnie zachęt i ulg dla oszczędzających na emeryturę w ramach III filara. Mamy poczucie, że politycy zachowują się jak rodzina, która sprzedaje mieszkanie, bo nie starcza jej do pierwszego i jednocześnie zapewniają, że na pewno warto oszczędzać na następne mieszkanie.