Niska inflacja i wysokie nominale stopy zwrotu z funduszy pieniężnych sprawiają, że realna stopa zwrotu dla wspomnianych rozwiązań jest obecnie najwyższa od 7 lat. I chociaż minione 12 miesięcy nie zaczęły się dla funduszy pieniężnych kolorowo, głównie ze względu na problemy z papierami PBG i Polimeksu Mostostal, to jednak wszystkie te rozwiązania wypracowały realny zysk, który w pięciu przypadkach przekroczył poziom 5 proc.
Na pierwszy rzut oka wiele czynników przemawia więc za wyborem tego typu rozwiązań, co zresztą gremialnie czynią klienci TFI. Chętnie nabywają jednostki funduszy pieniężnych, głównie ze względu na coraz gorzej oprocentowane bankowe depozyty, ale i z powodu dużej awersji do ryzyka. Jednak jeżeli spojrzymy na dzisiejszą sytuację nieco inaczej, to zauważymy, że szansa na równie wysokie realne zyski jest niska.
Po pierwsze fundusze pieniężne przyniosły w ostatnich 12 miesiącach wysoki zysk, dzięki atrakcyjnym poziomom stawek WIBOR w 2012 roku (średnio powyżej 5 proc). Obecnie wartość tego wskaźnika jest na rekordowo niskim poziomie i wciąż spada. Notowania kontraktów terminowych na stopę procentową (tzw. FRA) wskazują, że rynek oczekuje dalszego spadku stóp na rynku międzybankowym, nawet do poziomu poniżej 3 proc. Dla funduszy pieniężnych oznacza to nic innego, jak tylko spadek nominalnej rentowności, gdyż dla większości składników ich portfeli to od wysokości WIBORu zależy przyszła stopa zwrotu.
Po drugie w ciągu 2 minionych cykli koniunkturalnych, moment kiedy realna stopa zwrotu z funduszy pieniężnych (nadwyżka nad inflacją) zbliżała się do 4 proc. oznaczał, że w kolejnych 12 miesiącach realny wynik z tego typu inwestycji był istotnie niższy. Tak było np. w styczniu 2006 i maju 2010 roku, kiedy realna stopa zwrotu wyniosła odpowiednio 4 proc. i 3,4 proc. W rok od obu wspomnianych przypadków różnica spadała odpowiednio do 2 proc. i -1 proc.