Zauważmy - w mediach co jakiś czas pojawiają sie informacje na temat kolejnych propozycji towarzystw emerytalnych dot. zmian w systemie emerytalnym. Nie zauważyłem jednak, aby ktokolwiek „istotny", np. premier (który lubi sie wypowiadać na temat OFE), czy tym bardziej minister finansów, czy w końcu minister pracy próbowali „poważnie" skomentować te propozycje. Czy to oznacza, że propozycje towarzystw są na tyle bezwartościowe, że nie zasługują na dyskusję? A może nikt nie zamierza słuchać głosu środowiska, które reprezentuje wyłącznie swój własny interes? A może i tak wszyscy wiedzą, że to nie OFE będą decydować o konstrukcji drugiego filaru i że decydujący głos w tej dyskusji należy do ministra finansów (ciekawe, że nikogo nie dziwi, że to właśnie minister finansów, a nie minister pracy, któremu „podlega" system emerytalny wydaje się być tutaj „głównym rozgrywającym"?).
Niezależnie od przyczyn takiego stanu rzeczy bezspornym jest fakt, że opinia środowiska, czyli samych funduszy jest w praktyce najmniej istotna. Wiele wskazuje na to, że to same fundusze odpowiadają za taką sytuację. Być może to również przestroga dla innych instytucji finansowych, że żadna krytyka, nawet jeżeli na jakiś czas przycicha to i tak nie pozostaje bez znaczenia.
I tutaj drobna dygresja - z tej perspektywy towarzystwa ubezpieczeniowe sprzedające produkty inwestycyjne i emerytalne powinny być może jak najszybciej „pochylić" się nad ofertą, nie czekając na kolejny „przypadek Open Life" - bo być może ten kolejny będzie dla nich tym samym, czym dzisiaj dla OFE jest dyskusja o sposobie wypłaty emerytur z drugiego filara - tzn. że zmiany w sposobie funkcjonowania OFE będą głębokie i jedynie w niewielkim stopniu zależeć one będą od samych funduszy.
Po tym przydługim wstępie spróbuję odnieść się w kilku punktach do tych kwestii, które w moim przekonaniu zaważyły na tak niskiej „wiarygodności" OFE, a tym samym sprzyjają ministrowi finansów w „jednoosobowym" podejmowania decyzji dot. przyszłości drugiego filara.
Pierwszą kwestią wydaje się być język dyskusji o otwartych funduszach emerytalnych - wydaje się, że szeroko rozumiani „przeciwnicy OFE", a z drugiej strony zwolennicy (do tego grona, obok kilku zacnych profesorów należą już dzisiaj właściwie jedynie same fundusze) rozmawiając o OFE właściwie się ze sobą nie komunikują, używając skrajnie różnych argumentów. Pierwsi mówią wyłącznie o długu publicznym i wpływie OFE na jego wielkość, drudzy odwołują się do historii reformy systemu emerytalnego i koncentrują się prawie że wyłącznie na podkreślaniu faktu, że OFE są elementem "wielofilarowości" systemu i jako takie muszą w nim pozostać. W moim przekonaniu takie stawianie problemu jest z gruntu fałszywe, a dodatkowo właściwie uniemożliwia jakąkolwiek sensowną dyskusję. Prawda jest dużo bardziej złożona: