Mechanizmy, które działają pozytywnie na wzrost liczby rodzących się dzieci podzieliłbym na trzy rodzaje:
- zachęty podatkowe, powodujące, że obciążenia wynikające z posiadania dzieci są w jakiejś części refundowane poprzez system odliczeń. Na przykład system francuski wyraźnie preferuje gospodarstwa domowe z liczbą dzieci 3+. Wprowadzenie zachęt podatkowych można uznać za rozwiązanie, w którym nie mówimy o obniżeniu podatków, ale uznaniu, że kontrybucją tych gospodarstw w przyszłe dochody państwa są koszty ponoszone na wychowanie dziecka.
- finansowe zachęty socjalne, które przynajmniej w jakimś stopniu zrównują pracę zawodową z obowiązkami związanymi z wychowaniem dzieci. Przykładem takiego podejścia są długie, nawet 2-3 letnie, płatne urlopy wychowawcze (płatny nie zawsze oznacza wypłacaną pensję, może to być jej część, może to być też zasiłek wypłacany na dziecko). Dla modelu rodziny z więcej niż dwójką dzieci rozwiązania te stają się jeszcze korzystniejsze. Stosując taki model państwo uznaje, że wychowanie dzieci to istotny wkład ze strony obywatela (kobiety i mężczyźni są tu traktowani absolutnie równoprawnie), który należy potraktować jako rodzaj opłacanej przez państwo pracy. Tu warto odnieść się do pomysłów umożliwienia kobietom posiadającym dzieci wcześniejsze przechodzenie na emeryturę. Takie rozwiązanie ma sens tylko wtedy, jeśli nie będzie obniżało wysokości tejże emerytury (stosowane na przykład we Francji). Oznacza to, że część składek emerytalnych musiałaby być opłacana przez państwo. W przeciwnym razie „przywilej" stałby się klasyczną niedźwiedzią przysługą dla kobiet.
- udogodnienia socjalne ułatwiające życie rodzinom z dziećmi. Składa się na nie dostęp do żłobków, przedszkoli, szkół opieki medycznej i socjalnej – doskonałym przykładem jest tu model skandynawski. Celem tych działań jest ułatwienie podjęcia decyzji o posiadaniu dziecka. Sieć instytucji, na których pomoc możemy liczyć oraz fakt, że powrót do pracy zawodowej jest możliwy w każdej chwili, zdecydowanie zdejmują z takiej decyzji przynajmniej część jej „ciężaru" z punktu widzenia konsekwencji zawodowych i finansowych.
Niestety, w Polsce mamy do czynienia z minimalnymi zachętami podatkowymi. Nasz urlop wychowawczy jest długi, ale bezpłatny. Oznacza to, że państwo nie patrzy na wychowanie dziecka z perspektywy przyszłych korzyści. Dostępu do żłobków i przedszkoli oraz pozostałej infrastruktury wspomagającej rodzinę nie trzeba tu chyba nawet komentować. Podsumowując – dziś nasze państwo nie traktuje dziecka jako wartościowej inwestycji, bez której nie będzie w stanie w przyszłości funkcjonować; inwestycji, dla której stopa zwrotu jest bardzo wysoka, patrząc na przyszłe przychody z podatków, wkład w system emerytalny, rozwój gospodarczy i konkurencyjność naszej gospodarki (reguła – mało siły roboczej oznacza jej wysokie koszty jest nie do uniknięcia).
Dzisiejsza dyskusja o emeryturach, mimo że wciąż nie dotyka istoty problemu, jest mimo wszystko pewną szansą. Zmusza ona polityków do rozmowy o problemach, z którymi będziemy mieli do czynienia nie w perspektywie roku czy dwóch, ale wielu lat. Problemy demograficzne będą miały bezpośredni wpływ na naszą gospodarkę i na nasze życie za kilkadziesiąt lat. Byłoby dobrze, by ludzie odpowiedzialni za nasze państwo, niezależnie z jakiej opcji politycznej się wywodzą, rozumieli z jakimi problemami mają do czynieni i przedstawili plan ich rozwiązania. Na dziś takiego pomysłu nie widać.