Tak jak wydłużenie wieku emerytalnego zmniejsza dziurę emerytalną w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, tak zwiększa deficyt w funduszu rentowym. Z szacunków resortu pracy z uzasadnienia do projektu ustawy wydłużającej wiek emerytalny wynika, że w przyszłym roku (w przypadku uchwalenia zmian) deficyt emerytalny wyniesie 40 mld zł, a rentowy pięć razy mniej. Ta różnica będzie malała z roku na rok i w każdym z tych funduszy za mniej więcej 30 lat brakować będzie po ok. 30 mld zł. Gdyby nie wydłużenie wieku emerytalnego, deficyt rentowy byłby o 19 mld zł niższy.
– Jeśli wydłużymy czas pracy, wydłużymy też czas pobierania rent. Prawdopodobne jest też, że więcej osób niż obecnie będzie korzystało z rent inwalidzkich, a to powoduje wyższe wydatki – tłumaczy Marek Bucior, wiceminister pracy. Zaznacza, że resort obserwować będzie zmiany, ale nie proponuje obecnie zmian w systemie rentowym.
Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekonomistka SGH, przypomina, że parlament już raz uchwalił ustawę zmieniającą sposób wyliczania rent, ale zawetował ją poprzedni prezydent. – Jeśli chcemy uzdrowić finanse FUS oraz spowodować, że przyszłe emerytury będą wyższe, to potrzebny jest cały pakiet działań. Wydłużenie wieku emerytalnego to tylko jedna z jego części – mówi ekonomistka. Jej zdaniem należy wrócić do pomysłu korelacji sposobu ustalania wysokości rent i emerytur oraz zakończyć projekty związane z wprowadzeniem efektywności i subfunduszy OFE oraz wypłaty emerytur.
Zdaniem ekonomistów, w tym Agnieszki Chłoń-Domińczak, ale też Wiktora Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Invest-Banku, zmiany w systemie rentowym nie powinny polegać tylko na zwiększeniu restrykcyjności przyznawania i wyliczania wysokości świadczeń.
– Można by zastanowić się nad różnego typu elastycznymi rozwiązaniami. W Skandynawii osoby, które mają kłopoty ze zdrowiem, kilka lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego zamiast z renty otrzymują połowę emerytury i pracują na pół etatu – twierdzi Wiktor Wojciechowski.