Jest to niekorzystna informacja dla wyceny spółek na naszym rynku, ale dobra informacja dla przyszłych emerytów. Większe możliwości inwestycyjne mogą wpłynąć na większą efektywność dokonywanych inwestycji. Problem polega na bieżącej nieprorynkowej polityce. Można poważnie wątpić, czy jakikolwiek fundusz emerytalny zdecyduje się na poważne zwiększenie inwestycji zagranicznych w obliczu zmniejszonych napływów środków. Mam wrażenie, że niestety wiele osób traktuje dziś środki zgromadzone w OFE jako kapitał państwowy, a przecież to są nasze pieniądze jako przyszłych emerytów.
Jarosław Niedzielewski, dyrektor Departamentu Inwestycji Investors TFI
Dzisiejsza decyzja ETS nie będzie miała istotnego znaczenia dla OFE i naszej giełdy. Po pierwsze dlatego, że OFE w bardzo niewielkim stopniu inwestowały dotąd środki na rynkach zagranicznych, nie wykorzystując dotychczasowego limitu 5 proc. Po drugie ich obecne zaangażowanie w akcje (poniżej 32 proc.) jest znacznie mniejsze niż maksymalny limit, który w przyszłym roku wzrośnie do 45 proc. Po trzecie trudno jest znaleźć we Wspólnocie rynki akcji, może oprócz Niemiec, które byłyby bezpieczniejsze, a jednocześnie, potencjalnie bardziej zyskowne niż nasz krajowy rynek. Po czwarte ostatnie zamieszanie wokół OFE (tzw. reforma) na pewno nie pomaga w podejmowaniu przez te podmioty decyzji o istotnej zmianie dotychczasowej polityki inwestycyjnej. Tym bardziej, że najważniejszym punktem odniesienia dla inwestycji dokonywanych przez OFE będzie nowy benchmark, który ma zostać za jakiś czas wprowadzony. Jeżeli nie będzie w nim indeksów europejskich to wyjście za granicę będzie wiązało się z podjęciem dość dużego ryzyka dla podmiotu zarządzającego OFE.
Szymon Ożóg, szef działu analiz Espirito Santo Investment Bank
Z punktu widzenia polskiego rynku kapitałowego, wyjście OFE na rynki zagraniczne nie byłoby dobrą wiadomością. OFE są zbyt ważnym graczem na rynku akcji i rynku długu. Jednak wydaje mi się, że faktyczne podniesienie limitów inwestycji zagranicznych jest mało prawdopodobne, a co najmniej stanowi potencjalnie poważny orzech do zgryzienia dla polskiego rządu. Polska zależy od importu kapitału z zagranicy i nie jest w jej interesie eksportować kapitał, zwłaszcza w tak niepewnych czasach. Ponad 40 proc. długu publicznego finansowane jest przez inwestorów zagranicznych, około 20 proc. przez OFE. Można się zatem spodziewać, że w momencie kiedy wyrok stanie się wiążący, polskie władze będą starać się raczej zniechęcić inwestycje zagraniczne OFE, niż je aktywnie promować. Same PTE też się nie będą nastawione do tego entuzjastycznie, co samo w sobie może sprawić, że wyrok będzie de facto papierowy. Zagraniczne inwestycje wymagają zbudowania odpowiednich kompetencji i poniesienia na to dodatkowych kosztów. Wiążą się z dodatkowym ryzykiem, w szczególności kursowym. Aktualna konstrukcja benchmarku (którym jest de facto zagregowany portfel wszystkich OFE) powoduje, że ryzyko podejmowane za granicą (inaczej inwestycje realizowane za granicą) byłoby niewielkie. Poza tym, aktualnie toczy się dyskusja o konstrukcji tzw. zewnętrznego benchmarku (składającego się z indeksów akcji i indeksu obligacji). Taki zewnętrzny benchmark to skuteczny sposób do precyzyjnego zdefiniowania pola inwestycji OFE. Jeżeli w takim benchmarku nie będzie zagranicznego indeksu akcji lub obligacji to inwestycje zagraniczne OFE będą marginalne. Podsumowując, w średnim terminie nie spodziewam się istotnych perturbacji rynkowych albo wychodzenia OFE za granicę na szeroką skalę w związku z decyzją Trybunału.