Z ankiety ING wynika, że niemal 70 proc. respondentów nie dostrzegło bezpośredniego wpływu załamania na giełdzie na swoją sytuację finansową. Tak odpowiadały osoby nieposiadające inwestycji powiązanych z giełdą, jednak co trzecia z nich przyznała, że traktuje giełdę jako barometr gospodarki dlatego wskutek zaobserwowanego spadku cen akcji zaczyna ograniczać wydatki. Można to nazwać pośrednim efektem spadku giełdowego na zachowanie konsumentów.
Co piąty respondent (22 proc.) przyznał się do poniesienia strat na giełdzie, przy czym dwie trzecie z tych osób (czyli 14 proc. ogółu badanych) zmieniło z tego powodu swoje zachowania konsumpcyjne i zaczęło ograniczać wydatki. Pozostali ankietowani najwyraźniej nie traktowali aktywów giełdowych jako części majątku, a raczej jako kroplówkę z adrenaliną - mimo strat nie dostrzegli powodów do zmniejszania wydatków. 4 proc. respondentów na spadkach na giełdzie zarobiło – co było możliwe dzięki instrumentom futures.
W sumie zmianę zachowań konsumpcyjnych, tj. ograniczanie wydatków wynikające ze spadków na giełdzie, zadeklarowało 36 proc. badanych. W sierpniowych i wrześniowych danych o sprzedaży detalicznej takiego efektu nie widać. Wręcz przeciwnie, w tych miesiącach sprzedaż rosła o 11,3 proc. i 11,4 proc. rok do roku, czyli tyle ile wyniosła jej średnia stopa wzrostu od stycznia do lipca. W tym samym czasie płace wzrosły o ponad 5 proc. rok do roku, a zatrudnienie o około 3 proc. Sprzedaż detaliczna zaskoczyła więc swoją siłą, a nie słabością.
Jak podaje ING efekt giełdowych zniżek na postawę polskich konsumentów jest raczej pośredni i odroczony w czasie - w 2008 r. nastroje Polaków pogorszyły się dopiero po pół roku od początku spadków. Tymczasem konsumenci niemieccy czy brytyjscy reagowali na sytuację na bieżąco, czego efektem było wyraźne pogorszenie nastrojów.
Z danych o podaży pieniądza w Polsce wynika, że w sierpniu i wrześniu depozyty gospodarstw domowych powiększyły się o dużą ilość pieniędzy wycofywanych z giełdy. Co ciekawe, nadzwyczajnie urosła też ilość gotówki w obiegu. Paradoksalnie więc wyższy stan konta i grubsze portfele mogą zachęcać do podtrzymania dotychczasowych wydatków. W dłuższym okresie czasu należy się raczej spodziewać wyhamowania konsumpcji, zwłaszcza że przedsiębiorstwa (w skali gospodarki) już straciły zapotrzebowanie na dodatkowych pracowników.