Połowa Polaków chce, aby ich przyszła emerytura stanowiła przynajmniej połowę ostatnich zarobków. Nie będzie to możliwe bez dodatkowego oszczędzania. Ale dodatkowo odkłada pieniądze zaledwie kilka procent pracujących.
Za dużo produktów
Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska, przekonuje, że jednym z powodów jest to, że nasz system emerytalny jest zbyt skomplikowany. Na rynku istnieje dużo produktów w ramach tzw. III filara: indywidualne konta emerytalne (IKE), pracownicze programy emerytalne (PPE), a do tego w 2012 r. ruszą indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Poza tym jest jeszcze tzw. IV filar, czyli rozwiązania dla pracodawców poza PPE oraz indywidualny rynek inwestycyjny.
Z tym, że system jest poszatkowany, zgadza się Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich. – Dobrze byłoby porządnie podejść do tego zagadnienia i odpowiedzieć na pytanie, jaki system jest w Polsce pożądany – uważa.
Zdaniem obecnych na debacie w redakcji „Rz" o oszczędzaniu na emeryturę dotychczasowe rozwiązania się nie sprawdziły, bo zarówno liczba oszczędzających na IKE, jak i w PPE jest niska. Dlatego zapowiedziana ulga dla oszczędzających na IKZE – możliwość odliczania wpłat od podstawy opodatkowania – jest dobrym krokiem. – Jeśli wprowadzamy istotną ulgę w III filarze, to inne powinny być zlikwidowane. I nie łudźmy się, zachęty podatkowe oznaczają podwyżkę VAT czy akcyzy – tłumaczy Ryszard Petru.
Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami, wskazuje, że w krajach, w których wprowadzono zachętę, liczba oszczędzających nie urosła znacząco. – Z doświadczeń Francji, Finlandii czy Słowacji wynika, że po pięciu latach po wprowadzeniu ulgi oszczędzało od 5 do 15 proc. osób – tłumaczy.