Donald Tusk poinformował, że rząd rozważał wariant uwzględniający zawieszenie wpłat do OFE, jednak zobowiązał się publicznie, że jego intencją nie jest likwidacja systemu w takim kształcie w jakim został zaprojektowany. Zawieszenie wpłat, nawet tymczasowo na dwa, trzy lub cztery lata, będzie prawie na pewno oznaczać likwidację tego systemu.
- Jeśli teraz ktoś podejmie decyzję o zawieszeniu wpłat do II filara, to nie wierzę, by po kilku latach znalazł się ktoś zdolny odblokować te wpłaty, kto znalazłby oszczędności rzędu 30 mld zł, a nawet 50 mld zł rocznie. To są pieniądze ludzi i dlatego nie można sobie pozwalać na takie nie do końca przemyślane, co do skutków propozycje Wszystkie inne propozycje niż ta rządowa mogą właśnie oznaczać demontowanie tego systemu. My proponujemy głęboka korektę, która gwarantuje jego utrzymanie – podsumował premier.
Prezes NBP Marek Belka powiedział w połowie lutego, że optymalnym rozwiązaniem byłoby zawieszenie na kilka lat składek do OFE i uporządkowanie w tym czasie finansów publicznych. Rząd zaproponował z kolei, że chce ograniczyć przyrost długu publicznego i deficytu redukując składkę do OFE. Zamiast 7,3 proc. mają otrzymywać 2,3 proc. od maja tego roku. Docelowo do funduszy ma trafiać 3,5 proc. Według Michała Boniego, szefa doradców strategicznych premiera, pod koniec dekady można zwiększyć składkę do OFE do 4-5 proc. Część ekspertów przekonuje, że jeśli już trzeba obniżać składkę do OFE to wystarczy to zrobić na 3-5 lat, a potem wrócić do poziomu jeśli nie 7,3 proc. to minimum 5,5 proc.
W ocenie Tuska, propozycja rządowa czyni emerytury Polaków bezpiecznymi oraz "stwarza szanse dla OFE przetrwania ciężkiego okresu".
- W najbliższym czasie będę zwracał się do opinii publicznej z dokładnym opisem tego, jakie zmiany w systemie emerytalnym przeprowadzimy. Te zmiany, choć nie wszystkim będą się podobały, są konieczne. Będziemy także analizowali inne koncepcje, które będą pojawiały się w tej debacie publicznej – powiedział premier w czasie piątkowej konferencji.