Jednym z argumentów, którym posługują się przeciwnicy utrzymania części kapitałowej nowego systemu emerytalnego, jest koszt transferów do OFE, który do 2060 roku ma rzekomo sięgnąć 90 proc. PKB.
Liczba ta pochodzi z opracowania Michała Kempy opublikowanego na stronie Ministerstwa Finansów. Samo opracowanie jest rzetelne i uczciwe. Sposób, w który jest ono wykorzystywane, już taki jednak nie jest. Powołując się na tę analizę, formułuje się bowiem daleko idące wnioski, które nie znajdują w niej poparcia.
[srodtytul]Deficytowy fundusz[/srodtytul]
Pierwsza część opracowania jest poświęcona oszacowaniu różnicy – w długim okresie – między dochodami zreformowanego Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z pseudo składek emerytalnych opłacanych przez pracujących a finansowanymi z nich bieżącymi wydatkami na emerytury. Wynika z niej, że składki nie wystarczą do pokrycia wydatków!
Głównie na skutek negatywnych trendów demograficznych I filar będzie miał trwały deficyt także po reformie, która zastąpiła zasadę określonej emerytury taką, że określona jest składka, a emerytura jest niewiadoma, bo zależy od (a) opłaconych składek, (b) zmian w liczbie pracujących w gospodarce w czasie, w którym uiszczało się składki, (c) wieku, w którym przeszło się na emeryturę, oraz (d) prognozowanej długości życia.