W ostatnich miesiącach toczą się liczne spory na temat funkcjonowania polskiego systemu emerytalnego. Przewijającymi się wątkami są pesymistyczne oczekiwania odnośnie do wysokości przyszłych emerytur, rozczarowanie wynikami inwestycyjnymi OFE w czasie kryzysu finansowego, negatywne oceny wpływu funkcjonowania przyjętego trójfilarowego systemu emerytalnego na wzrost długu publicznego.
Z różnych stron – również ze strony wysokiego szczebla urzędników rządowych – padają daleko idące propozycje ograniczenia wysokości składek przekazywanych do OFE (co ma radykalnie ograniczyć wzrost zadłużenia publicznego), wycofania się z przyjętych rozwiązań i oparcia systemu emerytalnego w większym stopniu na ZUS (co ma doprowadzić do wyższych i bezpieczniejszych emerytur) czy też ograniczenia obowiązkowego charakteru oszczędności emerytalnych lub pozwolenia na dokonanie jednorazowej wypłaty środków (co podobno ma pozwolić ludziom lepiej zadbać o swoją emeryturę).
Główną wadą prowadzonej dyskusji jest to, że ma charakter powierzchowny, a używane argumenty często wprowadzają w błąd. Koncentruje się bowiem na czynnikach mających znaczenie krótkookresowe, zazwyczaj zresztą drugorzędne. Pomija natomiast milczeniem rzeczywiste, długookresowe problemy systemu emerytalnego i obchodzi szerokim łukiem propozycje niepopularnych wśród społeczeństwa rozwiązań. Tymczasem wszelka uczciwa i mająca sens dyskusja powinna wziąć jako punkt wyjścia kilka trudnych, ale niebudzących wątpliwości prawd.
[srodtytul]1. Sytuacja demograficzna[/srodtytul]
Najistotniejszym czynnikiem wpływającym na funkcjonowanie polskiego systemu emerytalnego są oczekiwane zmiany struktury wieku ludności. Skutkiem poprawy jakości życia i opieki medycznej odnotowujemy w Polsce od lat systematyczny proces wydłużania się przeciętnej długości życia. W roku 1990 Polak, który ukończył 60 lat, mógł jeszcze liczyć na nieco ponad 18 lat życia (chodzi tu oczywiście o średnią statystyczną). W roku 2008 było to już 20,5 roku, a więc niemal o 2,5 roku więcej.