Na koniec sierpnia działało już 1099 pracowniczych programów emerytalnych. W sumie w tym roku zarejestrowano 38 nowych PPE, ale równocześnie 17 zlikwidowano. Instytucje prowadzące programy mówią o ożywieniu na rynku, zwłaszcza w ostatnich kilku tygodniach. Dostrzega je też Komisja Nadzoru Finansowego. Choć komunikaty GUS o kondycji polskich przedsiębiorstw nie są zbyt dobre i mówią o cięciu kosztów i inwestycji, firmy nie tylko zakładają nowe programy, ale też coraz częściej chcą podwyższać składki odprowadzane do programów.
– Widzimy ostatnio pewne ożywienie. Może nie zgłasza się tyle zainteresowanych co trzy czy cztery lata temu, ale jeśli już ktoś pyta nas o ofertę, to rozmowy są konkretne – mówi Tomasz Rydzel, dyrektor ds. wsparcia sprzedaży ubezpieczeń instytucjonalnych w Aviva TUnŻ. Podobne obserwacje ma m.in. PZU TFI.
Założeniem pracowniczego programu interesuje się też coraz więcej niewielkich firm. Własny PPE ma od niedawna np. pralnia chemiczna w Raciborzu. Eksperci są zgodni, że większe zainteresowanie programami to też efekt dyskusji o poziomie emerytur, na jakie możemy liczyć z I i II filaru, czyli z ZUS i OFE. Raczej zastąpią one wcześniejsze dochody pracownika w 30 – 60 proc. Systematyczne oszczędzanie w PPE czy na indywidualnym koncie emerytalnym (IKE) może wypełnić tę lukę.
[wyimek]325 tys. osób należy do Pracowniczych Programów Emerytalnych w Polsce[/wyimek]
Kolejną zmianą na rynku jest to, że klienci zaczęli się też bardziej interesować stopami zwrotu z inwestycji oraz pobieranymi opłatami. – Zgłaszają się do nas klienci konkurencji, by rozmawiać o wynikach inwestycyjnych, negocjują lepsze warunki oferty – mówi Przemysław Gawlak, kierownik wydziału PPE w TU Allianz Życie. W ciągu dwóch lat ten ubezpieczyciel przejął aż 18 programów od konkurencji.