[b]"Rzeczpospolita": Ostatnio często pojawia się opinia, że największym wygranym wprowadzonej 10 lat temu reformy emerytalnej są towarzystwa emerytalne.[/b]
[b]dr Michał Rutkowski:[/b] Od samego początku zakładano, że nowy segment rynku finansowego, powstający w efekcie reformy emerytalne, czyli powszechne towarzystwa emerytalne będą przynosić dochody. Rzeczywiście stały się one beneficjentami reformy w stopniu większym niż przewidywano. Główną przyczyną jest fakt, że konkurencja pomiędzy nimi nie rozwinęła się wystarczająco. Nastąpił efekt kartelizacji i zmów między towarzystwami. Zwiększenie konkurencji między nimi powinno być dziś jednym z priorytetów.
[b]Czy możemy być zatem zadowoleni z efektów reformy?[/b]
Nie ma powodów do bycia niezadowolonym. Jest za wcześniej by oceniać reformę, bo wypłaty z nowego systemu dotyczą wciąż niewielkiej grupy osób. Gdybyśmy nie przeprowadzili reformy system wymagałby coraz większych dopłat budżetowych. Zwłaszcza w okresie kryzysu byłby one nie do uniesienie. Reforma poprzez wydzielenie części systemu obsługiwanego przez prywatne instytucje spowodowała, że udział budżetu w momencie wypłat jest mniejszy i łatwiejszy do uniesienia z punktu widzenia wydatków państwa. Poza tym wszystkie analizy pokazujące długookresowe trendy stóp zwrotu funduszy emerytalnych pokazują, że szansa osiągnięcia przez nie lepszych wyników jest większa niż w I filarze. I to mimo większych wahań rynku kapitałowego.
[b]Cięcie opłat pobieranych przez fundusze to jest krok ku zwiększaniu konkurencji o której Pan mówi?[/b]