– Gdy w 2015 roku rozpoczęły się podwyżki składek, w Superpolisie prognozowaliśmy, że one nie doprowadzą do stanu, w którym ubezpieczyciele przestaną zabiegać cenami o względy właścicieli samochodów. Podwyżki miały doprowadzić do poprawy finansowej kondycji branży, która była wówczas bardzo zła. I ten cel został osiągnięty, natomiast walka o klientów przy użyciu składek przeniosła się po prostu na wyższy poziom cen – tłumaczy Jakub Nowiński, członek zarządu w multiagencji Superpolisa Ubezpieczenia.
Każde towarzystwo stosuje własną politykę cenową, ale szereg czynników wpływających na wysokość składki powtarza się u ubezpieczycieli, choć przykładają oni do nich różną wagę. Część informacji, np. kolor samochodu, ma znaczenie drugorzędne, ale są także dane, które niezależnie od zakładu ubezpieczeń „ważą” dużo – to one w największym stopniu wpływają na cenę polisy. Są to przede wszystkim: historia ubezpieczenia, profil kierowcy oraz lokalizacja.
Ubezpieczyciele, posiłkując się bazą danych UFG, mają dostęp do historii jazdy kierowcy, który zgłosił się do nich po OC. Weryfikacja dotyczy liczby lat, w których dana osoba miała wykupioną polisę i nie powodowała szkód.
– Każdy ubezpieczyciel bez wyjątku uważa tę informację za kluczową. Firmy z otwartymi ramionami przyjmują osoby, które jeżdżą spokojnie i nie powodują wypadków czy stłuczek – podkreśla Jakub Nowiński.
Ubezpieczyciele nie mogą odmówić sprzedaży polisy OC, która zgodnie z polskim prawem jest obowiązkowa. Jednak gdy widzą, że kierowca powoduje szkody, z pewnością zaproponują mu stosunkowo wysoką, nieraz zaporową cenę. Wystarczy jedna drobna stłuczka na koncie, żeby OC znacząco podrożało.
– Zakłady ubezpieczeń zdarzenia drogowe traktują ilościowo – poważny wypadek znaczny przy wycenie polisy tyle samo, co niegroźna kolizja – mówi Jakub Nowiński.