Po dwóch latach pandemicznych obostrzeń turystyka w Polsce odżywa. Rekordowa inflacja i podwyżki cen sprawiają jednak, że za urlop w kraju trzeba często zapłacić więcej niż za zagraniczną wycieczkę. Przekłada się to na wzrost zainteresowania wyjazdami do „ciepłych krajów”. Według danych ABC Rynek i Opinia rok temu aż 47 proc. badanych deklarowało, że wyjedzie na wakacje wyłącznie w kraju. W tym roku osoby, które wybierają urlop w Polsce stanowią jedynie 35 proc. respondentów.
Na ostateczną decyzję wpływają też tzw. paragony grozy, o których zrobiło się głośno już po majówce. Perspektywa poniesienia takich samych kosztów podczas wakacji nad polskim morzem lub np. w Hiszpanii działa na korzyść tej drugiej, gdzie dobra pogoda jest niemal gwarantowana.
Czytaj więcej
Trwa wyjazdowy niż, który w Polsce zaczyna się po majówce. Do połowy czerwca letnie wakacje kosztują najmniej.
Boimy się kosztów rezygnacji
Chętnie wybieramy się za granicę, ale pandemia sprawiła, że widzimy ryzyko rezygnacji z opłaconej podróży.
- W zeszłym roku mieliśmy do czynienia z istotnymi ograniczeniami pandemicznymi, za którymi często szło ryzyko odwołania wyjazdu zagranicznego w ostatniej chwili lub nawet konieczność spędzenia czasu w pokoju hotelowym z powodu nagłego zachorowania. Te kwestie sprawiały, że wielu z nas rezygnowało z zagranicznych kierunków lub wykupywało ubezpieczenia na wypadek rezygnacji z wyjazdu – komentuje Karolina Markowska z CUK Ubezpieczenia.