- Kończąca się wtedy przeciętna roczna lokata po uwzględnieniu naliczonych odsetek i inflacji dała aż 15 proc. realnej straty. W uproszczeniu po odebraniu pieniędzy z lokaty założonej na 10 tysięcy złotych mogliśmy za nasze oszczędności kupić po roku tyle co za niecałe 8,5 tys. zł w dniu zakładania lokaty. Był to najgorszy wynik od grudnia 1996 roku, a więc od kiedy mamy dostępne dane potrzebne do przygotowania stosownych wyliczeń.
8 lat realnych strat - wskazuje ekspert.
Niestety nie są to odosobnione przypadki. Sytuacja, w której przeciętne roczne lokaty nie są w stanie uchronić naszych oszczędności przed utratą siły nabywczej trwa już od lat. Wszystko zaczęło się na przełomie lat 2015-16 i nie chce się skończyć. Z szacunków HREIT wynika, że w tym okresie ktoś kto konsekwentnie zanosiłby do banku swoje oszczędności i zakładał przeciętny roczny depozyt, straciłby dotychczas łącznie prawie 1/4 siły nabywczej posiadanych oszczędności.
Realnie stracimy, ale nominalne odsetki kuszą Polaków
Pomimo perspektywy, w której lokaty nie pokonują inflacji, Polacy chętnie zanoszą bajońskie wręcz sumy do banków.
- Działo się tak nawet w 2021 roku. Przypomnijmy, że wtedy oprocentowanie lokat było bliskie zeru, a i tak co miesiąc Polacy zakładali lokaty opiewające na co najmniej kilkanaście miliardów złotych. Gdy jednak nominalne oprocentowanie przekroczyło 5 proc. (w drugiej połowie 2022 roku), to suma zakładanych co miesiąc lokat zaczęła przekraczać 60-80 miliardów. Nawet dziś wciąż przeciętny depozyt raczej nie daje szans, aby uchronić nas przed utratą siły nabywczej przez nasze oszczędności, ale przynajmniej bank do powierzonych mu 10 tysięcy złotych doliczy w skali roku kilkaset złotych odsetek, a nie kilkanaście - podkreśla Bartosz Turek.
Straty na lokatach wrócą do normy
Dla porządku warto dodać, że spadająca inflacja daje szanse na to, że realne straty na lokatach nie będą już aż tak duże. Podczas gdy jeszcze w lutym br. roczny wskaźnik inflacji wynosił 18,4 proc., tak wstępne dane za wrzesień pokazują wzrost cen dóbr i usług o 8,2 proc. względem analogicznego okresu rok wcześniej. Co więcej, dane o tym jak ceny zmieniają się pomiędzy kolejnymi miesiącami pokazują, że przy delikatnych fluktuacjach ceny dóbr i usług były we wrześniu na poziomie z marca. Można więc pokusić się o uproszczenie, że po bardzo gwałtownym wzroście cen, od marca do września podwyżki w sklepach i punktach usługowych zniknęły. Czas pokaże jak długo uda się taki stan utrzymać.