Agnieszka ma standardową kartę kredytową PKO BP. Zwykle w całości spłaca zadłużenie w terminie. Unika w ten sposób odsetek. Ponieważ wydaje kartą średnio kilka tysięcy miesięcznie, nie musi płacić za używanie plastiku. W zasadzie jedynym kosztem jest stosunkowo niewielka (10 zł) opłata za wydanie (wznowienie) karty.
W sierpniu Agnieszka wpadła jednak w pułapkę. Spłacała kartę na podstawie informacji o zadłużeniu uzyskanej od pani w okienku bankowym. Ponieważ wydała dużo na wakacje, tym razem postanowiła uregulować tylko minimalną wymaganą przez bank sumę. Potem okazało się, że nie była to cała minimalna kwota, bo nie wszystkie transakcje zostały do tego czasu uwzględnione (dokładniejsze dane dostałaby w centrum kart kredytowych).
Do spłaty minimalnego zadłużenia zabrakło raptem kilkunastu złotych, ale konsekwencje finansowe okazały się dotkliwe. Oprócz odsetek bank obciążył klientkę dodatkowymi opłatami.
Najpierw SMS, potem monity
– W razie braku spłaty karty wysyłane są pisma monitujące, pierwsze już po pięciu dniach – tłumaczy Grzegorz Culepa z PKO BP.
Najpierw są dwa listy zwykłe, potem trzeci polecony. Klientom, którzy udostępnili numer telefonu komórkowego, informacja jest przekazywana również w formie SMS trzeciego dnia po upływie terminu spłaty. Za SMS opłata nie jest pobierana. Natomiast sporządzenie i wysłanie pisma monitującego kosztuje 15 zł (do maja 30 zł). Jeśli mimo monitów zadłużenie nie zostanie uregulowane, karta jest blokowana.