Zmniejszający się przyrost naturalny i starzejące społeczeństwo wywiera ogromną presję na publicznym systemie emerytalnym. Wraz z wydłużającą się średnią życia rosną również kwoty potrzebne na wypłaty emerytur. Równowagę finansową systemu osłabia również coraz mniejsza część osób wpłacająca dodatkowe składki.
Obecnie zwiększenie lub zmniejszenie świadczeń emerytalnych zależne jest od zmian cen na rynku. W teorii, gdy ceny spadają o 1 proc. wypłaty emerytur również powinny spaść o 1 proc. Warunki demograficzne i ekonomiczne są jednak takie, że brakuje funduszy do wypłaty nawet zredukowanych emerytur i trzeba sięgać do rezerw. Nie może to jednak trwać w nieskończoność.
Rząd i rządząca koalicja rozważa wprowadzenie w życie mechanizmu regulacji płatności emerytur, który oprócz zmian cen brałby pod uwagę zmniejszającą się liczbę aktywnych zawodowo i rosnącą oczekiwaną długość życia. Mechanizm został przedstawiony w 2004 roku, ale do tej pory nie został użyty, ponieważ miał działać tylko w przypadku, gdy ceny rosły. Dla przykładu, gdy inflacja wynosi 3 proc. a liczba uczestników systemu spada o 1 proc. to wypłacane emerytury wzrosną tylko o 2 proc. W następnym roku fiskalnym ministerstwo przewiduje redukcję wzrostu emerytur o 1,1 pkt proc. Zamiast 2,1 proc (indeks cen w pierwszej połowie 2014) korzyści emerytów w 2015 wzrosną jedynie o 1 proc.
To jednak może nie być koniec cięć. Być może obecni emeryci będą musieli zapłacić za błędy partii rządzącej sprzed dekady, która bojąc się reakcji obywateli nie ograniczyła wypłat emerytur przez 3 lata, mimo deflacji. Żeby nadrobić przepłacenie w tamtym okresie obecny rząd planuje zredukować wzrost przyszłych emerytur o kolejne 0,5 pkt proc. I tak z oczekiwanego 2,1 proc. wzrostu zostało jedynie 0,5 proc. Dodatkowo, rzekomo rząd szuka możliwości zmian prawnych tak, aby nowy mechanizm wyliczania emerytur mógł działać również, gdy ceny spadają.