- Jeśli znaczna część pracowników otrzymuje niskie płace, a co za tym idzie – płaci niskie składki emerytalne, będzie również otrzymywać niskie świadczenia emerytalne. Tak by się działo w każdym systemie emerytalnym o zdefiniowanej składce, ponieważ wysokość emerytury jest uzależniona od wysokości płacy w okresie pracy. Zróżnicowanie dochodów nie wynika jednak z istnienia kapitałowego systemu emerytalnego - uważa Paweł Wieprzowski.
Ekspert pisze ponadto, że problemem Chile jest brak ciągłości okresu rejestrowanego zatrudnienia. Mówiąc prościej – część Chilijczyków pracuje w szarej strefie, a tym samym nie odprowadza składek emerytalnych, lub też często zmienia pracodawcę. Jedynie co czwarty Chilijczyk odprowadza składki przez przynajmniej trzy czwarte swojego życia zawodowego, a na przestrzeni całego okresu aktywności zawodowej odprowadza je jedynie co setny. W praktyce, połowa z 9,6 mln osób, które powinny płacić składki emerytalne, nie robi tego regularnie. W związku z tym kapitał zgromadzony na ich indywidualnych kontach emerytalnych jest relatywnie mały. Jednakże trudno przypisywać problemy w ciągłości odprowadzenia składek emerytalnych samemu systemowi emerytalnemu.
- Co więcej, chilijskie fundusze emerytalne wypracowywały bardzo wysokie średnie stopy zwrotu, które w okresie 1981-2010 dwukrotnie przewyższały średnie realne tempo wzrostu PKB, maksymalną stopę waloryzacji jaką może oferować państwowy system emerytalny - pisze Wieprzowski - Tak więc, problemem nie były bynajmniej słabe wyniki inwestycyjne funduszy emerytalnych - dodaje.
Jego zdaniem rzeczywiście istotnym problemem, który pomniejszał wysokość kapitału zgromadzonego na indywidualnych kontach emerytalnych, były wysokie prowizje pobierane przez AFP wynikające z braku konkurencji między nimi.
- Problem ten jednak został rozwiązany w 2008 r., kiedy to wprowadzono system aukcji opłat, co wymusiło zwiększenie konkurencji i obniżenie poziomu tych opłat - tłumaczy.
Zdaniem analityka z tego punktu widzenia utworzenie z inicjatywy prezydent Bachelet państwowego AFP nie znajduje uzasadnienia. Ponadto, może rodzić szereg zagrożeń dla chilijskiego systemu emerytalnego i lokalnego rynku finansowego. Po pierwsze, państwowy AFP nie będzie ponosił takiego samego ryzyka jak prywatne AFP – może on sobie pozwolić na ponoszenie strat licząc na pomoc ze strony budżetu państwowego (jedyny państwowy fundusz emerytalny będzie traktowany, jako instytucja „zbyt duża by upaść"). To z kolei może doprowadzić, do sytuacji, w której pozostałe AFP w obliczu presji na dalsze obniżanie poziomu opłat zaczną się łączyć zmniejszając tym samym liczbę funduszy emerytalnych (z czym chciano walczyć wprowadzając zmiany w tamtejszym systemie emerytalnym w 2008 r.). Po drugie, istnienie państwowego funduszu emerytalnego oznacza, że ze środków przyszłych emerytów będą nabywane akcje uprawniające ten AFP do delegowania swoich przedstawicieli do władz prywatnych spółek. To stwarzać będzie ryzyko ich upolitycznienia i w konsekwencji – obniżenia ich efektywności. Ta zaś jest decydującym czynnikiem wpływającym na wyceny akcji posiadanych przez AFP, a w konsekwencji – wysokość przyszłych świadczeń emerytalnych.