Wprawdzie nie wynika to z mądrości narodu i świadomie podejmowanych decyzji, ale w efekcie tak na to wychodzi. Dlaczego? Bo w Polsce paradoksalnie 80 proc.-90 proc. możliwości zbiorowego inwestowania (funduszy inwestycyjnych, polis ubezpieczeniowych z elementem inwestycyjnym) itp. nie nadaje się do długoterminowego przechowania wartości nabywczej pieniądza. W efekcie prawdopodobnie już po 10-15 latach okaże się, że w zasadzie lepiej było te pieniądze trzymać w banku na lokatach (oczywiście to też jest forma oszczędzania). Co zresztą już niektórzy mogą doświadczać osobiście i boleśnie po wielu latach „oszczędzania", a właściwie odkładania, bez wymiernego efektu finansowego.
A zatem oszczędzanie za pomocą większości instrumentów finansowych powszechnie dostępnych byłoby marnowaniem pieniędzy. Z punktu widzenia interesu gospodarki naszego kraju jako całości chyba już lepiej jest je roztropnie wydać, a przy okazji dołożyć swój udział w jej rozwój.
Dużo ostatnio pisze się i ubolewa zarazem nad tym, że Polacy nie oszczędzają na emeryturę. Podobno tylko około jedna czwarta społeczeństwa odkłada środki finansowe na emeryturę. Z reguły rozumie się przez to oszczędzanie za pomocą wehikułów inwestycyjnych jakimi są fundusze, polisy ubezpieczeniowe, itp.
Warto zauważyć, że przy kosztach przeciętnego polskiego funduszu akcji (3,5 proc.-4,0 proc.), jak również funduszy obligacji czy pieniężnych (około 1,5 proc.), nie ma to większego sensu. W 70 proc.-80 proc. przypadkach będzie to głównie proces transferu bogactwa od osób kumulujących (lub posiadających) kapitał do sektora finansowego. Jak na to nałożymy koszty polisy ubezpieczeniowej – w zasadzie jesteśmy skazani na niepowodzenie. Z jednym wyjątkiem - musimy trafić na polskiego Warrena Buffeta, który mimo tych przeszkód będzie notorycznie pobijał swoje indeksy giełdowe i to o dobre 4 proc.-5 proc. rocznie. Oczywiście jest to możliwe, choć... bardzo mało prawdopodobne. Innymi słowy, nie powinno się wchodzić ze swoimi pieniędzmi w inwestycje, które raczej nie mają realnych szans na powodzenie.
Jaka jest na to rada? Podstawą do podejmowania dobrych decyzji inwestycyjnych dotyczących swojego majątku prywatnego jest mądra edukacja finansowa począwszy od szkoły podstawowej. Roztropna edukacja finansowa, czyli taka, która uczy jaki wpływ na inwestycje mają dywidendy, a jaką koszty, kiedy inwestuje się w obligacje, a kiedy nie i dlaczego obligacja nie zawsze jest bezpieczna, itd., itp. A cała ta wiedza powinna być odgruzowana z nalotu sprzedażowo – marketingowego, przez który inwestorzy, zarówno Ci mali, jak i Ci najwięksi, tak często kupują historię. To nie jest temat nowy. Ważnym promotorem edukacji finansowej jest np. prof. Robert J. Shiller (ubiegłoroczny noblista). Shiller nazywa ten proces „demokracją finansową" czyli upowszechnianiem dobrych nawyków inwestowania i oszczędzania, podobnie jak to się stało przez ostatnie dziesięciolecia ze wzrostem świadomości rozwiniętych społeczeństw dotyczących systemu ochrony zdrowia.