Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać jednak, że przestawienie polskiego systemu emerytalnego będzie kosztowne.
Ubocznym efektem rządowych zmian w systemie emerytalnym są coraz poważniejsze głosy, że należy w Polsce wprowadzić powszechne emerytury obywatelskie, czyli niewysokie świadczenia za niewysoką składkę odprowadzaną z zarobków. I rozbudować przy tym system ubezpieczeń emerytalnych dodatkowych i dobrowolnych. O takim rozwiązaniu od lat mówi Centrum im. Adama Smitha, niektóre z organizacji przedsiębiorców oraz ostatnio partie: Solidarna Polska i Twój Ruch. Kłopot polega na tym, że nikt nie wie, ile taka zmiana by kosztowała.
Co prawda rząd pokazał, że zmienić można każdą zasadę, ale dla oszacowania kosztów wprowadzenia emerytury obywatelskiej powinno się wziąć pod uwagę przyszłe zobowiązania emerytalne, jakie wynikają z obecnego systemu. Nawet, jeśli wprowadzona zostanie emerytura obywatelska, to potrzebne będą pieniądze na zobowiązania już zaciągnięte. Według wyliczeń Forum Obywatelskiego Rozwoju zobowiązania emerytalne, wynikające z wpłacanych składek oraz uprawnienia obecnych emerytów pod koniec tego roku wyniosą 190 proc. PKB, czyli około 3065 mld zł. To część długu określanego, jako „ukryty".
A przy zmianie filozofii systemu emerytalnego powinno się dodatkowo pamiętać, że jest on częścią systemu społecznego ze składkami rentowymi, wypadkowymi i chorobowymi. Zobowiązania wynikające z tych ubezpieczeń to kolejnych kilkadziesiąt procent PKB.
Ale nawet gdyby nowy system wprowadzono przy opcji „0" – żadnych zobowiązań, to i tak system repartycyjny wymaga dodatkowych nakładów.