Rządowe oczekiwania
Szef Rady Giełdy dalej drążył temat. – Rozumiem, że stan finansów publicznych wpływa pozytywnie na giełdę. Jeżeli jednak w sposób zamierzony, czy nie zamierzony, obecne zmiany doprowadzą do marginalizacji funduszy emerytalnych, jestem przekonany, że sumaryczny efekt będzie niekorzystny - mówił Wiesław Rozłucki i pytał jakie jest z perspektywy rządu pożądane rozwiązanie?
- Wariant „dobrowolności" zaczyna nabierać wielkiej popularności. Z tym że to jest dobrowolność z tzw. wyborem domniemanym. Jeżeli zainteresowani nic nie zrobią, zostaną przeniesieni do ZUS. Cieszyłbym się gdybym się mylił, ale to oznacza, że 90 proc. przyszłych emerytów nie podejmie żadnej decyzji. W OFE zostanie 10 proc. obecnych uczestników. Czy w takiej sytuacji OFE są w ogóle w stanie przetrwać? Czy to jest pożądany scenariusz, przy cały czas deklarowanym przez ministra Rostowskiego wsparciu dla rynku kapitałowego? – pytał dalej Rozłucki.
Przypomnijmy, pod koniec czerwca wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski oraz Władysław Kosiniak-Kamysz, szef resortu pracy, zaprezentowali raport z przeglądu systemu emerytalnego. Pojawiły się w nim rekomendacje zmian w funduszach emerytalnych. Jest ich w sumie 9, ale rząd poważnie zastanawia się nad trzema z nich. Pierwsza propozycja to likwidacja części nieakcyjnej portfeli OFE poprzez przeniesienie jej do ZUS. Dwie kolejne propozycje zakładają dobrowolność oszczędzania w OFE. Drugi jej wariant zakłada wpłaty składki dodatkowej przez tych, którzy zostaliby w II filarze. Poza tym w raporcie zapisano, że Polacy w wieku przedemerytalnym będą stopniowo przenosić pieniądze z OFE do ZUS. Na ostatnim posiedzeniu rządu w sierpniu ma pojawić się ostateczna wersja raportu zakładająca już tylko jedną rekomendację co do przyszłości funduszy emerytalnych. Premier nie wykluczył, że ostateczne rozwiązanie może się różnić od proponowanych. Jak można wnioskować na podstawie wypowiedzi osób z rządu, wiele wskazuje, że rząd zdecyduje się na wprowadzenie dobrowolności uczestnictwa w OFE. Popierają ją nie tylko niektóre partie polityczne, ale także związki zawodowe.
- Pochodzę z rynku i większość mojego życia zawodowego spędziłem w bankowości. Dlatego dla mnie bardzo ważną, obiektywną oceną jest rynkowa wycena aktywów. Jeżeli spojrzymy na wycenę naszych obligacji skarbowych, to rynki ze spokojem przyjmują tę dyskusje, że spokojem przyjmują ją również agencję ratingowe – odpowiadał Wojciech Kowalczyk. I dodawał, że choć nie jest specjalistą od rynku giełdowego, jednak również w tym przypadku zachowania były podobne.
- Mamy ryzyko, które rynek już wycenił, ceny aktywów pewnie nie wzrosły tak jak na giełdach zachodnioeuropejskich czy amerykańskich. Takie porównanie jest jednak przesadą bo QE3 nas nie dosięgło, takiego napływu środków i takiego drukowania pieniędzy nie mieliśmy. Poza tym parę dni temu prezes giełdy wyraził pogląd, że wycena akcji na GPW jest wygórowana. Używał tutaj wskaźnika C/Z. Różnie do tego możemy podchodzić, ale to o czymś świadczy. OFE, rzeczywiście miały ogromny wpływ na rozwój rynku kapitałowego. Pojawia się jednak pytanie gdzie byłaby wycena aktywów gdyby nie ta kroplówka? Jak byłyby wycenione akcje spółek, w których koncentracja OFE wynosi 30-40 proc. To są pytania, które powinniśmy sobie zadawać – odpowiedział wiceminister finansów.
Jeżeli zaś chodzi o dobrowolność, Kowalczyk zwrócił uwagę, że w 1999 r. osoby, które miały wybór i chciały przejść do OFE musiały to zadeklarować. Teraz sytuacja jest analogiczna – chcąc być w OFE również trzeba się za tym opowiedzieć.