Rząd sięga do skarbonki

Miesiące rządowej kampanii propagandowej, oczerniającej kapitałowy system emerytalny, zostały zwieńczone 26 czerwca. W tym dniu opublikowany został „Przegląd funkcjonowania systemu emerytalnego". Rząd Donalda Tuska miał 6 lat, żeby znaleźć oszczędności w budżecie. I znalazł – oszczędności emerytów

Publikacja: 10.07.2013 14:22

Rząd sięga do skarbonki

Foto: Bloomberg

Raport o OFE to niemal 150 stron manipulacji, demagogicznych stwierdzeń i jawnych kłamstw. Pochwalić można, iż kłamstw w żywe oczy nie ma tak wielu. W swym dokumencie propagandowym, rząd dowodzi, iż system kapitałowy należy ograniczyć, o ile nie całkowicie zlikwidować. Czytając między wierszami, znajdujemy jednak zupełnie inny przekaz. Rząd od pierwszej kadencji nie robił wiele, aby zbilansować budżet, szczególnie po stronie wydatków. Gdy do Polski zawitało spowolnienie gospodarcze (nawet nie recesja), rząd nie potrafi sobie poradzić i panicznie potrzebuje pieniędzy. Sięga do skarbonki, w której pracujący odkładają na swoją przyszłość. Ministra finansów nie interesuje, ile pieniędzy otrzymywać będą przyszli emeryci.  Interesuje go tylko tu i teraz, horyzont nie sięga dalej niż do najbliższych wyborów.

Uzasadnijmy teraz, dlaczego propozycje rządu są dla emerytów niekorzystne. Przyjmując, że wzrost PKB i zarobków będą zbliżone do wyników osiąganych przez OFE (zgodne z danymi ze stron 59-60 raportu o OFE), mężczyzna rozpoczynający obecnie pracę po studiach i pracujący przez 43 lata (zarabiający średnią krajową – obecnie niemal 3 700 zł) otrzymałby oszczędzając wyłącznie w OFE emeryturę o 80 proc. wyższą niż gdyby płacił składki jedynie do ZUS. Gdyby wpłacał do OFE 7,3 proc. składkę (tak jak przed 2011 rokiem) mógłby liczyć na emeryturę wyższą o około 30 proc. Wynika to z pogarszającej się sytuacji demograficznej. Emerytury z ZUS zależą od dwóch czynników. Ile zarabiają osoby płacące obecnie składki (czyli ile tych osób jest i jaka jest średnia pensja) oraz ilu emerytów trzeba będzie utrzymać. W kolejnych dziesięcioleciach liczba ludzi pracujących będzie się zmniejszać, a liczba emerytów rosnąć. Malejąca grupa będzie musiała utrzymać coraz większe rzesze emerytów. Emerytura będzie więc coraz niższa w stosunku do zarobków osób pracujących. Warto spojrzeć dziś, czy osoby które znamy (może poza byłymi wojskowymi czy górnikami) otrzymują porządne emerytury. Sądzę, iż większość z nas odpowie: „nie otrzymują", a musimy przygotować się na to, iż w przyszłości będzie gorzej. Liczba pracujących, w stosunku do liczby emerytów, zmaleje w ciągu najbliższych 40 lat dwukrotnie (obecnie na jednego emeryta pracuje około 2,5 osoby, za 40 lat będzie to 1,2-1,4).

W raporcie nie wyjaśnia się również pojęcia „stopy zastąpienia". Niewiele się o niej mówi, gdyż istotnie popsułaby obraz emerytur otrzymywanych z ZUS. Wspomina się jakie to stopy wzrostu składek na naszym subkoncie ZUS zaksięgowano. Jak nasze składki pięknie rosną. Ba, wybiera się nawet do porównań takie okresy, w których na naszych kontach i subkontach składki rosną szybciej niż w OFE. Ale zapomina się dodać, że to ile tam mamy zapisane nie oznacza, jaką emeryturę będziemy mogli otrzymać. A otrzymać możemy jedynie tyle, ile w latach naszej emerytury pracujący będą odprowadzali składki. Na subkontach w ZUS nie oszczędzamy. W ZUS żadnych pieniędzy nie ma. Każdego miesiąca przelewana tam kwota wędruje do obecnych emerytów. A przyszły emeryt otrzymuje w zamian za wpłacane pieniądze „zapis na koncie". Jeśli porównujemy zapis na koncie (ZUS) do rzeczywistych pieniędzy ulokowanych w OFE, to możemy pieniądze z ZUS porównać do Amber Gold. Tam waloryzacja była jeszcze wyższa (np. 15 proc. rocznie). Problem pojawił się, gdy okazało się, że nie ma tych pieniędzy skąd wypłacać. Na szczęście ZUS ma furtkę, dzięki której nie zbankrutuje. Zgodnie ze słowami ministra finansów obecny system jest samobilansujący. Co to oznacza w praktyce? Jeśli pieniędzy w przyszłości zabraknie, to ZUS po prostu wypłaci Ci niższą emeryturę. Osoby o średnich zarobkach otrzymają miesięczną emeryturę rzędu 20-30 proc. ostatnich zarobków przed przejściem na emeryturę. Stosunek świadczenia emerytalnego do ostatnich zarobków to właśnie „stopa zastąpienia". 20-30 proc. to jej wysokość prognozowana przez ZUS dla emerytów za 20-40 lat (polecam kalkulatory na stronie ZUS). Czy gdybyś dziś zarabiał 3 700 i miał dostać 800 złotych emerytury, byłbyś przyszły emerycie zadowolony? Czy te 20-30 proc. starczą Ci na utrzymanie? Gdybyś odkładał jedynie w filarze kapitałowym, byłoby to ponad 40 proc. (przy bardzo ostrożnych założeniach, a mogłoby być zdecydowanie więcej).

Podczas konferencji nowy system emerytalny (zdefiniowanej składki, obowiązujący od 1999 roku) był bardzo chwalony przez ministrów Rostowskiego i Kosiniak-Kamysza. Warto wiedzieć, dlaczego system zdefiniowanej składki tak przypadł do gustu rządowi. W raporcie czytamy: „po pierwsze w starym systemie obowiązuje zasada zdefiniowanego świadczenia, które jest wyższe niż gdyby wyznaczono je na podstawie zasady zdefiniowanej składki". Obecnie wypłacane świadczenia są obliczane według starego systemu. Systemu, który oferował wyższą emeryturę. Tajemnicą nie jest, że sytuacja finansowa obecnych emerytów jest niewesoła. Jeśli chodzi o przyszłych emerytów będzie tylko gorzej. Nowe emerytury będą znacząco niższe z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, w nowym systemie nawet obecnym emerytom naliczono by niższą emeryturę. Po drugie, pogorszeniu ulega sytuacja demograficzna, więc mniejsza liczba pracujących będzie utrzymywała emerytów za lat 10, 20 czy 30.

W raporcie pojawia się szereg manipulacji takich jak (w odniesieniu do filara kapitałowego): „Złe wyniki rynkowe skutkują po prostu niższą emeryturą". Jednak dobre wyniki rynkowe skutkują emeryturą wyższą. O tym się nie wspomina. Z raportu dowiemy się również, iż wyniki rynkowe są niepewne. Fakt. Faktem jest również, iż emerytura z ZUS zależy od demografii, którą z dużą dozą pewności można prognozować. Niestety prognozy te są w najlepszym wypadku złe. Możemy ponosić ryzyko, że wyniki na rynkach finansowych będą złe, albo skazać się na niemal pewną złą sytuację wynikającą z demografii. Pierwsze może się zdarzyć, drugie jest niemal pewne. Ja wybrałbym pierwszą opcję, która poza zagrożeniami niesie również szanse. Inny pogląd prezentuje minister Rostowski. Lekką ręką skazuje emerytów na niskie świadczenia z ZUS. W końcu, kiedy głodowe emerytury będą wypłacane, on sam dawno opuści scenę polityczną.

Dodatkowego wyjaśnienia wymagają także propozycje rządu. Szczególnie ciekawa jest tak zwana „dobrowolność". Jest to wytrych rządu by za jakiś czas powiedzieć: nikt Ci pieniędzy drogi emerycie nie zabrał. Sam zdecydowałeś. Jeśli Twoja emerytura jest niska: wiń samego siebie! Dodatkowo: jeśli nie zadecydujesz to i tak udzielasz milczącej zgody na przejście do ZUS. Czy gdyby zmienić ten zapis na: jeśli nie zdecydujesz to Twoje środki wędrują do OFE, rząd zgodziłby się na taką propozycję? Nie sądzę. Rząd liczy, że na skutek małej świadomości w społeczeństwie odnośnie emerytur, większość osób nie zrobi nic. Brak działania oznacza przejście do ZUS. Kolejna sprawa: przeniesienie środków z ZUS do OFE jest niemożliwe, nie zostało nawet wspomniane w żadnej z propozycji. Dlaczego? Pewnie dlatego, że w ZUS żadnych środków nie ma. A sam chętnie wszystkie zapisane w ZUS wirtualne pieniądze zamieniłbym na realne środki w filarze kapitałowym.

Kolejną sztuczką rządu jest „suwak bezpieczeństwa", czyli zasada iż pieniądze z OFE byłyby przenoszone po 10 proc. rocznie do ZUS przez 10 ostatnich lat pracy przyszłego emeryta. Takie rozwiązanie ma chronić przed „ryzykiem złej daty". „Ryzyko złej daty" to sytuacja, w której rozpoczynasz emeryturę w okresie krachu giełdowego, czyli gdy zgromadzone w filarze kapitałowym środki mają obniżoną wartość. Jakie bezpieczeństwo daje Twoim pieniądzom w tej sytuacji „suwak"? A takie, iż pieniędzy, które przez kilkadziesiąt lat zbierałeś nie otrzymasz nigdy. Pieniądze te będą stopniowo przez ZUS wydawane jeszcze zanim przejdziesz na emeryturę. Przez ostatnie 10 lat pracy Twoje środki będą znikały, aż w końcu gdy znajdziesz się na emeryturze, nic z nich nie zostanie. Oczywiście rząd nie daje alternatywnej propozycji. A można by przykładowo pieniądze te lokować stopniowo w bezpiecznych instrumentach (obligacjach skarbowych, obligacjach najbardziej bezpiecznych przedsiębiorstw i banków czy depozytach bankowych). Propozycji takiej nie ma, ponieważ rządu nie obchodzą losy emerytów. Ministrowi Rostowskiemu nie zależy, aby Twoje pieniądze były bezpieczne dla Ciebie emerycie. Rząd chce, aby te pieniądze były „bezpieczne" w jego, a nie emerytów rękach.

W kilku miejscach wspomina się o tym, iż system OFE jest rozwiązaniem bardzo kosztownym. Czy na pewno? Maksymalne opłaty w OFE to opłata od nowo wpłacanych składek (pobierana jednorazowo) w wysokości 3,5 proc. składki i roczna opłata za zarządzanie wynosząca 0,54 proc. wartości zgromadzonych aktywów (pobierana co roku). Opłata od nowych składek, ponieważ pobierana jest tylko raz stanowi znacznie mniejsze obciążenie dla inwestującego niż opłata za zarządzanie (co zostało - o dziwo - prawdziwie zauważone w raporcie o OFE). Dla porównania, roczne opłaty za zarządzanie funduszy inwestycyjnych zrównoważonych (realizujących podobne strategie jak OFE) to: BZ WBK Arka Subfundusz Zrównoważony 3,46 proc., PKO TFI Stabilnego Wzrostu 2,5 proc. proc.dla aktywów do 250 tys. zł i 2 proc. dla aktywów powyżej 250 tys. zł, PZU TFI Zrównoważony 4 proc. Oto zdanie z rządowego raportu: „(...) OFE pobierają opłaty tak jakby były funduszami aktywnymi, ale na skutek „benchmarku" i dużego udziału w giełdzie, nawet wyniki brutto mają gorsze od funduszu pasywnego". W świetle ogromnej różnicy w opłatach pomiędzy opłatami TFI, a OFE możemy zdanie i całą tezę o tym jak drogim systemem jest obecnie OFE uznać za kłamstwo. Dodatkowo stwierdzenie, iż OFE osiągają wynik gorszy niż fundusz pasywny (s. 66 raportu) jest podbudowane jedynie danymi z jakiejś prezentacji w Ministerstwie Finansów. Brak jakichkolwiek szczegółów skąd pochodzą przyjęte w niej założenia, dlaczego zostały tak wyznaczone etc. Mogę zagwarantować, iż w jedno popołudnie jestem w stanie stworzyć tuzin funduszy pasywnych, które uzyskałyby lepsze wyniki niż dowolny fundusz... oczywiście uzyskałyby lepszy wynik w prezentacji i to takiej, która dotyczy przeszłości. Porównywanie wyników „osiągniętych na papierze" do rzeczywistych to tak jak porównywanie posiadanych dolarów w Monopoly do ilości dolarów na koncie. Wracając do opłat w OFE: pół procenta opłaty za zarządzanie to standard dla inwestycji pasywnych, np. dostępnych na polskim rynku ETFów. W obecnej formie OFE można uznać za efektywne kosztowo, pobierające opłaty jak za zarządzanie pasywne, a zarządzające aktywnie (nie mówię o poprzednich poziomach opłat). Nie zainwestują państwo tak tanio w fundusz o podobnej strategii na wolnym rynku. Warto również pamiętać, iż ZUS tani nie jest. Wręcz przeciwnie. Tylko w latach 2011-2012 Zakład Ubezpieczeń Społecznych wygenerował ponad 8 miliardów złotych kosztów.

Kolejnym chwytliwym punktem propagandy rządu jest wytykanie ile OFE zarobiły w ciągu 14 lat trwania reformy. 17 miliardów! Jakże ogromna kwota i to na Twoich pieniądzach emerycie. Na Twojej krzywdzie! Hańba! Granda! Dla porównania sam PKO Bank Polski zarobił w ostatnich 6 latach 19 miliardów złotych, również głównie na nie swoich pieniądzach, a na depozytach obywateli. A jest to bank z udziałem Skarbu Państwa. Mógłby przecież oferować kredyty taniej, mniej zarabiać na opłatach, prowizjach i wspierać polską gospodarkę? Ale tego nie robi. Zarabia nie małe kwoty na Twoich pieniądzach obywatelu. Na Twojej krzywdzie! Hańba! Granda! W żadnym przypadku nie wzywam do nagonki na PKO BP. Bardziej należy zwrócić uwagę na dwulicowość rządu, który manipuluje opinią publiczną. Po pieniądze jakie mamy w bankach raczej nie sięgnie (miejmy nadzieję), banków więc nie oczernia. Ale ponieważ liczy na przejęcie środków z OFE, to z chęcią przyprawi im gębę. OFE (w zasadzie PTE) natomiast owszem, pieniądze zarabiają, ale w zamian oferują nam bardzo atrakcyjne kosztowo inwestycje (w porównaniu z tym, co na wolnym rynku oferują TFI).

Od 2007 roku rząd zafundował nam: podniesienie stawki VAT, obniżenie kwot przekazywanych do OFE, wzrost składki rentowej, podatek od wydobycia niektórych kopalin (obecnie podatek od wydobycia miedzi i srebra) czy dodatkowe fotoradary. Bilansowanie budżetu dokonuje się głównie poprzez zwiększanie dochodów państwa. Co w wolnym tłumaczeniu oznacza zabieranie obywatelom coraz większej ilości pieniędzy.

Rząd likwidując OFE kupuje sobie 4-5 lat spokoju. Przez ten czas pieniądze wyciągnięte z kieszeni emeryta będzie mógł dzielić na prawo i lewo. Niestety, historia i głodowe emerytury sprawiedliwie osądzą dzisiejsze postępowanie rządu Donalda Tuska dopiero za 20-30 lat. Nie wątpię, iż premier i ministrowie zapewnią sobie w międzyczasie spokojną starość. Szkoda, że kosztem spokoju milionów zwykłych obywateli.

System kapitałowy (w tej chwili OFE) to świnka skarbonka. My, jako przyszli emeryci odkładamy tam swoje pieniądze, aby w przyszłości, przy bardzo niskich emeryturach z ZUS, wspomagać swój byt oszczędzonymi pieniędzmi. Działania ministra Rostowskiego wskazują, iż lekką ręką może on zabrać wieloletnie oszczędności z OFE, żeby pokryć nimi bieżącą dziurę budżetową. Rząd postępuje obecnie jak osoba, która oszczędza na drogą operację serca. Operacja ma mieć miejsce za 10 lat. Niestety rząd w tym roku chciałby wymienić sobie telefon, samochód, a i lodówka się zepsuła. Może rozbić świnkę skarbonkę i nie przejmować się tym, iż na operację nie starczy. W końcu to jeszcze wiele lat.

 

Jakub Ławik CFA, FRM, zarządzający portfelem dłużnym w PTE Warta. Absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Przed przejściem do PTE Warta pracował w zespole ryzyka rynkowego jednego z największych polskich banków oraz w dziale analiz ilościowych wiodącej firmy konsultingu strategicznego.

Artykuł prezentuje prywatne opinie autora.

Raport o OFE to niemal 150 stron manipulacji, demagogicznych stwierdzeń i jawnych kłamstw. Pochwalić można, iż kłamstw w żywe oczy nie ma tak wielu. W swym dokumencie propagandowym, rząd dowodzi, iż system kapitałowy należy ograniczyć, o ile nie całkowicie zlikwidować. Czytając między wierszami, znajdujemy jednak zupełnie inny przekaz. Rząd od pierwszej kadencji nie robił wiele, aby zbilansować budżet, szczególnie po stronie wydatków. Gdy do Polski zawitało spowolnienie gospodarcze (nawet nie recesja), rząd nie potrafi sobie poradzić i panicznie potrzebuje pieniędzy. Sięga do skarbonki, w której pracujący odkładają na swoją przyszłość. Ministra finansów nie interesuje, ile pieniędzy otrzymywać będą przyszli emeryci.  Interesuje go tylko tu i teraz, horyzont nie sięga dalej niż do najbliższych wyborów.

Pozostało 94% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami