Tymczasem w OFE stopa zwrotu jest autentycznym wynikiem z inwestycji. Na dodatek zdaniem ekspertów m.in. z Komitetu Obrony Bezpieczeństwa Emerytalnego, stopa zwrotu w długim terminie była wyższa niż waloryzacja w ZUS. Ścięcie wpłat do OFE w 2011 r. drastycznie ograniczy przyszłe emerytury z II filaru oraz obniżyło łączne emerytury. A teraz proponuje się de facto nacjonalizację co najmniej niektórych aktywów OFE.
Śmiech mnie ogrania jak przedstawiciele PO-PSL mówią o konsultacjach dotyczących wyboru jednego z trzech wariantów - to urąga słowu konsultacje – bo mamy odpowiadać na pytanie „wolisz, żeby ci obcięto nogę czy rękę?".
Jednocześnie rząd narzekając na miliardy pobrane przez OFE w formie opłat nie robi nic by te opłaty przy okazji proponowanych zmian obniżyć. Ma to pewnie przekonać ludzi by OFE jednak nie wybierać...
To kolejna nierzetelność. Przecież wiadomo, że wysokość opłat zależy od oficjalnych regulacji i jeżeli ktoś krytykuje te opłaty to powinien je zmienić. Dwa lata temu kiedy dokonywano pierwszego skoku na oszczędności w OFE padła obietnica, że to już koniec wrogich ruchów wobec funduszy emerytalnych, a po drugie że wprowadzi się większą liberalizację w OFE dotyczącą inwestycji, umożliwiając ich większą efektywność. Żadna z tych obietnic nie została dotrzymana. Nie rozumiem jak można tak nie liczyć się ze słowem danym ludziom.
Rząd stoi przed koniecznością nowelizacji budżetu na 2013 r. To porażka ministra finansów, który utrzymywał długo że to może nie być konieczne, bo gospodarka w drugim półroczu odbije?
Nowelizacja nie jest dramatem. O wiele większym problemem jest groźba trwałego spowolnienia wzrostu naszej gospodarki. Po pierwsze, wskutek starzenia się społeczeństwa, przy braku dodatkowych reform, zatrudnienie będzie spadać; mimo głównej reformy zrobionej przez rząd Donalda Tuska, czyli podwyższenia wieku emerytalnego. A to co było naszą główną siłą, czyli wzrost efektywności, też słabnie. Za mało także mamy inwestycji, zwłaszcza prywatnych. Wobec każdego z tych zagrożeń można i trzeba zaproponować określone reformy. Ale proszę spojrzeć czym zajmują się w większości polscy politycy? Kłótniami i antyreformami.
Niedawno wróciłem z Bułgarii – tam władze dwa lata temu podjęły daleko mniej drastyczną próbę sięgnięcia po pieniądze z ich OFE. Zostało to zablokowane przez działanie ich społeczeństwa obywatelskiego, w tym związków zawodowych. Ciekawe jak to będzie w Polsce?
To dla nas test na miarę ACTA?
Na pewno to ważny test dla społeczeństwa obywatelskiego w Polsce.
A jak pan ocenia inne aspekty polityki gospodarczej takie jak ratowanie Lotu czy budowę elektrowni Opole przez spółki Skarbu Państwa?
Tu się przebijają konsekwencje zachowywania kontroli politycznej nad dużą częścią gospodarki. Wydawałoby się, że socjalizm, który był krachem własności państwowej, pokazał że politykę trzeba wyprowadzić z przedsiębiorstw, czyli je prywatyzować. Ale okazuje się, że nie wszyscy wyciągnęli takie wnioski i – o dziwo! - dotyczy to też ludzi, którzy nazywali się liberałami. Zastanawiam się czy to nie skutek wygody politycznej polegającej na tym, że można rządzić przez telefon. Władza przez telefon była ulubioną władzą w socjalizmie. Ale bezpośrednie wpływy polityków na przedsiębiorstwa zatruwają zarówno gospodarką jak i politykę.
Wracając znów do premiera, oświadczył górnikom, że nie będzie zmian w ich emeryturach i że nie będzie tu słuchał mądrali z Warszawy...
Jeśli to prawda to stanowi to substytut rzeczowej polemiki. Poza tym tych „mądrali" jest dużo i nie tylko w Warszawie. Należy do nich wielu wyborców PO.
Jak pan jako były bankier centralny ocenił komunikat RPP, że kończy ona cykl obniżek stóp procentowych. Trudno o inny bank, który wydał tak zdecydowany komunikat.
Mam nadzieję, że tym razem jest to oparte na wiarygodnych prognozach. Każdą niezależną instytucję trzeba rozliczać z realizacji jej celu, a do niedawna przez najdłuższy okres w historii RPP inflacja była wyższa niż cel inflacyjny. Nie słyszałem wtedy żadnej krytyki RPP ze strony polityków oraz analityków bankowych. Teraz, gdy inflacja okazała się niższa, najprawdopodobniej przez czynniki przejściowe, słyszymy chór krytyków z tych kręgów. To jest zadziwiająca asymetria.
Uważam, że po to jest niezależny bank centralny, żeby wykazywał pewien konserwatyzm, a na pewno nie naśladował FEDu w jego aktywiźmie. Pod wpływem takiej polityki zachowanie rynków finansowych przypomina zachowanie narkomana, który tak jest uzależniony od niekonwencjonalnej polityki monetarnej, że z każdym miesiącem trudniej mu żyć bez tego i potrzeba kolejnych dawek. A im dłużej to trwa, tym gorzej.