Dwa dni temu niemiecki DAX osiągnął 8197,7 pkt, dzięki czemu jako pierwszy z głównych europejskich indeksów pokonał historyczne maksimum z lipca 2007 roku. Indeksy z Wall Street dokonały tej sztuki już w kwietniu. Zupełnie inaczej jest nad Wisłą. Indeks szerokiego rynku WIG musiałby wzrosnąć o ponad 50 proc. aby wrócić do poziomów z lipca 2007 r. Mimo to, niektóre z funduszy inwestycyjnych, lokujących co najmniej część aktywów na rynkach akcji, zdołały wypracować w tym czasie dodatni wynik.
Dotkliwa bessa, która do dziś zniechęciła dużą część inwestorów do ponownego wejścia na rynki akcji rozpoczęła się na początku lipca 2007 roku. W ciągu 19 miesięcy indeks WIG stracił 68 proc., sWIG80 -72 proc., a mWIG40 -78 proc. Choć od lutego 2009 indeksy odrobiły część spadków, to wciąż są sporo pod kreską. Blisko 6-letnia stopa zwrotu indeksu WIG wynosi -34 proc., a sWIG80 i mWIG40 ponad -50 proc.
Jak policzyły Analizy Online, spośród funduszy inwestujących przynajmniej część aktywów na rynkach akcji, jako pierwsze straty odrobiły fundusze stabilnego wzrostu. Zajęło im to 3 lata i 9 miesięcy. Silne spadki z połowy 2011 roku znów oddaliły tego typu rozwiązania od poziomów z połowy 2007 roku. Dodatnią stopą zwrotu mogą się ponownie pochwalić od stycznia tego roku. Średni wynik na dzień 6 maja wyniósł 2,3 proc. Jaki jest powód odrobienia strat? Fundusze stabilnego wzrostu lokują w akcjach maksimum 40 proc. aktywów, łatwiej było im więc poprawić wyniki, mimo większej zmienności na giełdach w ostatnich latach. Ponadto notowaniom tej grupy sprzyjała dobra koniunktura na rynku długu. Indeks IROS zyskał blisko 50 proc. od lipca 2007 r.
Dla porównania średnio fundusze zrównoważone potrzebują jeszcze 22 proc. zysku do odrobienia strat z bessy. Fundusze akcji polskich uniwersalnych, aby ustanowić nowe rekordy, musiałyby wzrosnąć o 40 proc.. Jeszcze dłuższą drogę do pokonania mają fundusze akcji małych i średnich spółek (92 proc.).