Nie każdy do końca zdaje sobie sprawę, że polski system emerytalny opiera się w dużej mierze na finansowaniu bieżących emerytur przez pokolenia aktywne zawodowo. Trzeba więc wziąć pod uwagę wskaźnik zastępowalności pokoleń, zwany też wskaźnikiem dzietności, który nie wynosi ani powyżej 3, ani powyżej 2, ale zaledwie 1,23 dziecka na kobietę. Oznacza, to że mamy coraz mniej osób wchodzących na rynek pracy, a coraz więcej osób pobierających emerytury. Już dziś na każdego emeryta przypadają zaledwie 2 osoby pracujące (a nie 4-5 jak podają media cytując niektórych polityków, mylących grupę pracujących z grupą pełnoletnich obywateli nie będących na emeryturze). Za 30 lat te proporcje mogą już wynosić 1:1, a emerytów może być więcej niż pracujących.
Słabo uświadamiamy sobie także prawidła finansowe rządzące zbieraniem kapitału na emeryturę, a w szczególności to, że emerytura jest pochodną zgromadzonego kapitału i czasu, w jakim będzie wypłacana. Dlatego, dzisiejszy wcześniejszy wiek emerytalny kobiet to fałszywy przywilej wypychający je w rzeczywistości z rynku pracy. Mając 2 pracowników w wieku 60, kobietę i mężczyznę, kogo dziś zwalniamy? Oczywiście, że kobietę - „Nie wyrzucam Ciebie na bruk, przechodzisz na emeryturę" mówi pracodawca, ale na jak żałosną, tego już nie mówi. W przypadku kobiet wydłużenie okresu budowania kapitału o 7 lat, a tym samym skrócenie wypłaty o 7 lat, może zaowocować nawet ponad 2-krotnie wyższymi emeryturami.
Innym przykładem jest przekonanie (wynikające z błędnej interpretacji statystyk), że mężczyzna w Polsce żyje średnio 68 lat, a więc mając w perspektywie 2-3 lata nie ma po co oszczędzać na emeryturę. Tymczasem obecnie uśredniona przewidywana długość życia, według danych GUS dla kobiet i mężczyzn, którzy dożyją 65 roku życia, wynosi jeszcze 208 miesięcy czyli ponad 17 lat. Dziś w Polsce wieku emerytalnego dożywa ponad 90 proc. obywateli, a tylko w ciągu ostatnich 20 lat średnia długość życia wzrosła o 4 lata.
Wreszcie, mimo, że temat emerytalny regularnie pojawia się w mediach, mało kto wie, że przeciętna stopa zastąpienia wynagrodzenia (proporcja między przeciętnym wynagrodzeniem danej osoby a emeryturą) wyniesie zaledwie ok. 40 proc. -50 proc. (I i II filar łącznie), podczas gdy w starym systemie było to 60-70 proc. a i z tej wysokości nikt nie był i nie jest zadowolony. Oznacza to, że jeśli ktoś zarabiał 3000 zł to jego emerytura wyniesie jedynie 1200 zł- 1500 zł. Z badań oraz informacji płynących od klientów instytucji finansowych wynika, iż oczekiwania społeczne to stopa zastąpienia min. 75 proc., a najchętniej utrzymanie miesięcznych dochodów na emeryturze dzięki oszczędnościom w ramach III filara zapewniającego dodatkowe środki po zakończeniu aktywności zawodowej.
Tę różnicę między emeryturą z systemu państwowego (czyli z ZUS i OFE) a dochodem uznawanym za niezbędny dla godziwego życia, można wyrównać poprzez samodzielne zbudowanie kapitału.